wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział.3 Chowanego z diabłem

- Daleko jeszcze?- Kagami czuł się coraz bardziej zniecierpliwiony. Chodzenie po lesie to jedno, a błąkanie się po nocy to drugie.
- Jeszcze trochę, za zakrętem powinniśmy skierować się na prawo, w stronę jeziora.
- Nie nie pokoi cię to, że idziemy wydeptanym szlakiem? Ktoś może nas zauważyć, a wtedy odpadamy z gry.- Czerwono włosy jęknął w jego stronę.
Kuroko nagle staną jak wryty rozglądając się z niepokojem w stronę zarośli.
- Co się stało?
- Ktoś nas obserwuje.

- Takao!
Cisza
- Takao! Matko boska gdzie on polazł…Przecież odwróciłem się tylko na moment.- Midorima wciąż wykrzykiwał z nadzieją, że grzeczny Takao z powrotem się pojawi. Co z tego, że znał drogę, jeżeli przyjdzie bez niego, to nici z wygranej.
- Midorimacchi!- Całkowicie zaskoczony Midorima odwrócił się w kierunku wrzasku.
- Kise? Co ty tu robisz? W dodatku gdzie jest Aomine?
- Ja…znaczy…Poszedłem zrobić siusiu, a gdy wróciłem to sobie poszedł.- Blondyn wpatrywał się pełnym żalu spojrzeniem.
- Nadajemy na tych samych falach, Takao też przepadł.
- To….Może chodźmy razem, przy okazji udam nam się ich znaleźć!- Na twarz Ryoty znów pojawił się uśmiech. Midorima nie widząc innego wyjścia z sytuacji zgodził się na niezbyt wygodną propozycję, ale lepsze to niż chodzić samemu.

- Chyba się nie pogniewa, jak opuszczę go na trochę…- Takao zaśmiał się sam do siebie z nadzieją licząc drobne, które znalazł w kieszeni spodni. Spacerował szosą szukając wzrokiem pobliskiej stacji benzynowej. 
  Dobrze znał te okolicę, w końcu, jako jedyny nie spał w autokarze. Znajdował się w tym momencie niecałe 3 kilometry od ich kwatery, a pośpiech nie był mu zbyt mocno na rękę.
Może zamiast prześcigać się z innymi drużynami, wolał przeczekać ,aż Akashi wszystkich dopadnie.
- Chociaż…mogłem go ze sobą zabrać. A co jeśli jego też złapią? Wtedy na pewno nie wygramy…Jest stacja!- Chłopak uśmiechnął się z satysfakcją. 
  Mimowolnie jego radość przygasła  gdy zauważył zatrzymujący się obok radiowóz. Nastoletni chłopak chodzący sam po nocy na ulicy…Nie wyglądało to dobrze.
Samochód zatrzymał się na poboczu tuż obok niego. Szyba uchyliła się lekko.
 W środku siedziało dwóch policjantów, jeden z nich starszy, prowadził auto, drugi młodszy popatrzył się na niego z poważną miną.
- Dobry wieczór. Starszy komisarz Akerman. Mamy do pana kilka pytań.

- I wtedy wygraliśmy kolejne eliminację.
- Pokolenie Cudów widocznie zawsze miało na siebie sposób.
  Szli już od dłuższego czasu, powoli stawało się to męczące. 
Kiyoshi po raz kolejny rzucił okiem na mapę zerkając, co jakiś czas na dziewczynę, która w pełni szczęścia opowiadała o przebytych meczach. 
  Może interesowałoby go to bardziej gdyby nie fakt, że są całkowicie zgubieni. Mimo wszystko chciał z nią porozmawiać, chociaż tyle mógł zrobić w tej niezręcznej sytuacji, w międzyczasie pomyśli nad drogą.
- Słuchaj Momoi, kto twoim zdaniem był najlepszy, jeżeli mowa o Pokoleniu Cudów?
- Hmm…- Dziewczyna zamyśliła się na moment. Widocznie odpowiedź nie była jednoznaczna.- Myślę, że Dai-chan.- Rzuciła niechętnie.- Ale jest leniwy i omija treningi.
- Zawszę myślałem, że Akashi jest tym, którego wszyscy się obawiają…Wiesz mam na myśli jego nastawienie…
- Ach tak…on….Moim zdaniem czasami jest zbyt przewrażliwiony.
- Czyli ból dupy…- Chłopak zaśmiał się pod nosem, w końcu nikt i tak ich nie słuchał.
- Dokładnie.
- Z tym bólem dupy przez chwilę bym się zastanowił.
  Oboje odskoczyli jak poparzeni. Kapitan całkowicie ich zaskoczył, mało tego, nie spodziewali się, że będzie tędy chodził. Jak zdołał ich zauważyć?
- Jak nas znalazłeś?!
- Jest takie coś, nazywa się noktowizor.- Wskazał przedmiot trzymany w jego lewej ręce. O tym zupełnie nie pomyśleli.- A wy odpadacie. O bólu dupy porozmawiamy sobie później.

- Nawet tak na mnie nie patrz.- Riko kierowała wzrok na Hyuuge spod przymrużonych oczu.
- Przez ciebie się zgubiliśmy…
- Znowu zaczynasz?!
- W sumie…- Na nowo zapanowała cisza. Błąkali się już bardzo długo, kompletnie nie wiedząc gdzie się w danym momencie znajdują. Po pewnym czasie postanowili przysiąść i na nowo odczytać mapę. Coś musiało się nie zgadzać, skoro wszystkie ich próby szły na marne.
- Skoro tu jest północ to…
- Hyuuga! Patrz!- Riko wskazała palcem na szczelinę między warstwą drzew. 
 Pobiegła ku niej zostawiając chłopaka samego przy mapie.
- Czekaj! Gdzie ty leziesz?! Chcesz żebyśmy zabłądzili jeszcze bardziej?!
   Nie wiedział, o co jej chodziło, dopóki nie zobaczył.
Naprzeciwko nich rosła polana, a w samym środku stała drewniana chatka. Zza okien świeciło się pojedyncze światło, dając lekkie przebłyski.
- Może poprosimy o drogę!
- Oszalałaś…Jasia i Małgosi nigdy nie oglądałaś?!
- Tak Hyuuga, ten, kto tam mieszka na pewno jest czarownicą, chatka tak naprawdę nie jest drewniana, ale czekoladowa, gdy tam wejdziemy wiedźma zmusi mnie do szorowania podłogi, a ciebie zamknie i będzie tuczyć snickersami, a na sam koniec zje.
- Czyli jednak oglądałaś!
- Nie wydurniaj się, nie chcę spędzić nocy w lesie!
- A ja nie chce spędzić nocy w klatce…
- To sobie tu stój!- Riko szarpnęła rękę z uścisku w pełni świadoma podchodząc pod drzwi.
- Boże, za co…?! Riko, zaczekaj!
Chłopak podbiegł do niej stając ramię w ramię przed chatką. Przy barierce rosły zioła i inne rośliny hodowlane. Cały dom wydawał się być nieco stary, a raczej na taki wyglądał.
- Aaa!- Hyuuga krzyknął zataczając się do tyłu.
- Co ty wyprawiasz?!
- Coś się o mnie otarło! O moją nogę!
Dziewczyna popatrzyła się na niego z litością podnosząc z ziemi miauczący kłębek futra.
- To coś, co wprawiło cię o zawał…To KOT.
- Oh…
- Wstawaj i przestań już małpować.
Zapukała w drzwi, wyczekując, aż ktoś im otworzy. Niestety, nic się nie działo. Zapukała po raz drugi, tym razem nieco mocniej, jednak nadal nikt nie otwierał.
- W sumie możemy już iść…
- Czekaj!
 Po kilku minutach w drzwiach stanęła starsza pani. Ubrana była w szare łachmany, spod ciemnej chusty wystawały siwe włosy, a twarz pokryta była wieloma zmarszczkami.
- W czym mogę pomóc o tak późnej porze? Dzieci nie powinny chodzić w nocy po lesie.- Jej głos zdawał się nie tyle, co skrzekliwy, co nieprzyjemny. Kobieta zaśmiała się cicho, zapraszając ich do środka.
Hyuuga popatrzył się na Riko z wyrzutem „A nie mówiłem..”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz