środa, 30 grudnia 2015

Guren x Shinya (Owari no seraph)

- Guren? – Yuu przekręcił się na łóżku, wbijając zainteresowane spojrzenie w sylwetkę siedzącą na krześle, zaledwie dwa metry dalej. Kapitan ani na moment nie odrywał wzroku od dziennika trzymanego w dłoniach, choć mimo tego słuchał co podopieczny ma mu „mądrego” do powiedzenia.- Czemu nie masz dziewczyny?
Przez chwilę nastąpiła cisza, która na moment wydawała mu się dość niezręczna. Kilka sekund później, Guren westchnął głęboko i delikatnie zamknął ciemną oprawę. Wyglądał teraz jak zarobiony ojciec, szykujący się do długich i zawiłych tłumaczeń z myślą o mało kumatym dziecku.
- Po pierwsze, nie wiem na co ci ta wiedza - rzucił, mrużąc oczy. – Po drugie, czemu od razu zakładasz, że nie mam?
- Miecz się nie liczy.
- Oczywiście, że nie o to chodzi.
- Czyli była i martwa się nie liczy?
- Tak
Chłopak przekręcił się ponownie, wiercąc na wszystkie strony. Był ciekawy, w dodatku nie mało. Już dawno zauważył, że jego przełożony cieszył się nie małym zainteresowaniem ze strony damskiej części oddziału. Jeszcze większą zagadką było to, że zupełnie nic sobie z tego nie robił. Zwykle pozostawał obojętny na ich ton, zachowanie, a nawet ciche znaki.
Istniały dwie opcje; albo nie był nimi zainteresowany, albo tego nie zauważał. Opcja druga równała się również z tym, że najzwyczajniej w świecie był po prostu głupi. Pewnych rzeczy trudno nie zauważyć, nawet jeśli nie darzy się ich większą uwagą. Kapitan mógł być w związku, co oczywiście dla reszty drużyny pozostawało wielką zagadką.
- Jest z armii?
- Tak.- odparł nieco rozbawionym tonem, na co Yuichiro uniósł delikatnie brwi.
- Ja-jak się nazywa?- Rozmówca parsknął cicho pod nosem, przez co chłopak momentalnie się zirytował.- Nie wiem jaki ty masz problem. Nawet jeśli będzie najgorszym pasztetem w oddziale to przecież cię nie wyśmieje… Chyba – dodał po chwili, uśmiechając się złośliwie.
- Jest bardzo ładna, a o pasztecie to możesz sobie jedynie pomarzyć.- rzucił pewnie, patrząc na niego kątem oka. 
- Oho, mówić sobie możesz. Skoro tak, to czemu nie wyjawisz mi jej imienia?
- Jest bardzo nieśmiała i w ogóle. Wyobrażasz sobie, żeby poważny żołnierz paradował z rumieńcem przez masę nieetycznych pytań na mój temat?
- Eeee…?
- Powiem tylko, że jest prawie mojego wzrostu.
- Skąd ty ją wziąłeś?!
- Ma piękne, błękitne oczy. Jej włosy są gładkie, miękkie i jasne. Ma cudowny uśmiech i pięknie się śmieje. Mimo, że jest uosobieniem dobra, często bywa złośliwa i doprowadza do szału. 
- Litości, jaki romantyk...
Na zegarze dochodziła godzina dwunasta, pokój tonął w mroku rozrzedzonym przez lampkę stojącą tuż obok łóżka. Z zewnątrz dochodziły ich jedynie stłumione głosy strażników i żołnierzy.
- Ile już jesteście razem?- Yuu zaczerwienił się delikatnie, zdając sobie sprawę o czym rozmawiają od kilku minut. Nawet nie przychodziło mu do głowy, o kim była mowa.
Opis przełożonego wręcz promieniował, jednak z mimo starań nie mógł dopasować go do żadnej ze znanych mu kobiet w oddziale. Przecież nie znał wszystkich, było ich wiele, ale również rzadko widywał Gurena w towarzystwie jakiejkolwiek innej kobiety oprócz tych bardzo dobrze mu znanych.
Zagadka robiła się coraz bardziej nienormalna.
- Od dosyć dawna.
- Ktoś wie?
- Nie
- Eeeee…?!
- Naprawdę jesteś dzisiaj niemożliwy, matole.
Podopieczny już miał go zbesztać, kiedy rozległo się pukanie do drzwi, które sekundę później otworzyły się szeroko. Najwyraźniej komuś niespecjalnie zależało na łaskawym „proszę”.
Pierwszą osobą, która wpadła mu do głowy była Shinoa, ona zawsze wchodziła na „chama” 
- Gureeen, szukałem cię.- W drzwiach stanął mężczyzna o białych włosach. Mierzył ich spojrzeniem niebieskich oczu, trzymając w dłoni kromkę chleba.
- Pan Shinya?
- Bez „pan” mi tu. Czuje się stary.- Zapłakał teatralnie, wracając na nowo do wpół-uśmieszku.- Masz papierkową robotę. Chodź bo ci uciekną.
- Już idę, właśnie miałem się zbierać.- odparł, wstając leniwie z krzesła i odstawiając je na miejsce.
- Guren!
- Czego tam znowu?
- Znam ją?- wypalił od razu. Zauważył że nie są sami, dopiero po tym jak dostrzegł drugiego dowódcę.
- Lepiej niż ci się wydaje.- Podpułkownik uśmiechnął się jedynie, moment później znikając za drzwiami. Tyle było z ich rozmowy, a mętlik w głowie żołnierza pozostał taki sam, jaki był na początku.
- Dziwak


- Wcale nie jestem złośliwy – wymruczał melodyjnie, bujając się na blacie biurka.
Gabinet rozświetlała nieduża lampa stojąca nieopodal, a przez spore okno wpadały pojedyncze promienie księżyca.
Od godziny siedzieli cicho. Guren wypełniał nudne kartki, będące niczym innym jak robotą papierkową, a Shinya siedział po turecku na dębowym blacie, pomrukując i obracając w ręku dokumentami.
- Podsłuchiwałeś, tak myślałem.
- Dlatego mi tak słodziłeś?- zaśmiał się pod nosem, układając wszystko w równy stosik.- A tak w ogóle to od kiedy jestem kobietą?
- Przecież nie powiem mu, że jego przełożony jest gejem. Jeszcze powiedzą, że zgorszenie sieje.
- W sumie racja.- odparł z zamyśleniem, biorąc do ręki przypadkowy zeszyt leżący obok.
- Nie ruszaj.
- Czemu? Kolejny pamiętnik?
- Nie i zejdź z biurka.
- Czemu?
- Bo to dziwnie wygląda, poza tym twoja dupa zajmuje większą część powierzchni.
- Ałć.- Ichinose zmierzył go zmęczonym wzrokiem, na co jedynie się wyszczerzył.  
- Wiesz, ile rzeczy bym tam zmieścił?
- Czuje podtekst.
- A ja zboczeńca. Kto tu jest zgorszony?
Nastąpiła cisza, zmącona przez ciche skrobanie pióra po papierze. Guren skupił się na pracy, a białowłosy posłusznie zszedł z biurka, drepcząc po pokoju. Gabinet był dość duży i przestronny, połączony razem z pokojem sypialnym, znajdującym się tuż obok.
 Na półkach piętrzyły się książki i drewniane szkatułki.
Czymś co przykuło jego uwagę, był gramofon stojący wrogu pomieszczenia. Zwinnie znalazł się tuż obok niego, sprawnie chwytając za jedną z płyt, które zawartość całkiem dobrze kojarzył.
 Podpułkownik uniósł głowę, słysząc jak subtelna melodia roztacza się po pomieszczeniu i dociera do jego uszu wraz z krokami drugiego dowódcy.
- Chodź bo jeszcze trochę i zapuścisz brodę.- Uśmiechnął się szeroko, wysuwając w jego kierunku dłoń.
- Jesteś niemożliwy, wiesz?- prychnął z kwaśną miną, na co Shinya jeszcze bardziej się roześmiał. Wiedział, że on zawsze taki był, niby arogancki, marudny, ale jednak nigdy nie dał się namawiać. Jego biała koszula z nieco wygniecionym kołnierzykiem kontrastowała z czarnym ubraniem błękitnookiego, odbijając nikłe promienie światła.
Guren bez wahania położył jedną z dłoni na jego talii, drugą zaś złączył z jego lewą, splatając razem ich palce. Obaj umilkli, stawiając pomału kroki i poruszając się w rytm muzyki. Otoczenie przestało ich interesować.
Ichinose mocniej przyciągnął go do siebie, zbliżając do torsu i obejmując szczelnie w pasie. Shinya uśmiechnął się do siebie, obejmując wolną dłonią jego kark i delikatnie wplatając palce w miękkie włosy. Korzystając z bliskości, zbliżył się, chowając twarz w zgłębienie jego szyi, jednocześnie łaskocząc skórę gorącym oddechem. 
Po chwili poczuł usta składające na jego skroni leniwy pocałunek.
- Jak chcesz, to jesteś miły.
- Oj przymknij się…- rzucił jedynie, ignorując chichot. Trwali tak do momentu gdy muzyka przestała rozbrzmiewać echem po pokoju.
- W sumie dobrze, że mu nie mówiłem. Jeszcze pomyśli że jestem jakimś niewyżytym zboczeńcem.
- Bardzo się nie pomyli.
- Ale ty mnie wkurasz…
- Ale i tak mnie kochasz.
Prychnął, ale na usta wstąpił wyczekiwany, delikatny uśmiech.
Nic nie mówiąc, przełożył jego jasny kosmyk włosów za ucho i przyglądał się jak zamyka powoli powieki. Poczuł jak równie masywne ręce opierają się o jego tors, gładząc materiał koszuli. Pochylił się, dotykając rozgrzanymi wargami jego ust i czując na sobie ciepły oddech.
Objął dłonią jego policzek, spoglądając na błyszczące oczy. Wpatrywały się w niego zamykając leniwie, kiedy tylko schylał się by złożyć kolejne delikatne muśnięcie.
Shinya wplótł dłonie w kosmyki podpułkownika, drażniąc zaczepnie kark i prosząc się o więcej. Guren bez chwili wahania odpowiedział na tę prośbę, zgłębiając język w jego rozchylone usta i wychodząc mu naprzeciw. Westchnął kiedy błękitnooki zaczepnie skubnął jego dolną wargę i wsunął głębiej palce w ciemne włosy.
Przyjemność powoli wkradała się w obojgu z nich, potęgując ciężkie oddechy i westchnienia, kiedy odsuwali się od siebie.
- Chce…
- Nie gadaj już dzisiaj.
- To mnie ucisz.- Wymamrotał mu do ucha, pozwalając by zjechał ustami wzdłuż jego szyj.
Jęknął mimowolnie, gdy poczuł lekkie ssanie we wrażliwym miejscu. Jakby machinalnie przyciągnął go bliżej, pozwalając na pogłębienie pieszczoty. Nie trwała ona długo, ponieważ silne ręce zaprowadziły go wręcz uwodzicielsko do pobliskiego pokoju, sprawiając że jego serce zaczęło bić szybciej.  
Guren bez słowa zdjął z siebie koszulę, powoli rozpinając również guziki drugiego dowódcy. Powoli wyczuwał, że jest coraz bardziej podniecony.
Shinya położył się na całkiem sporym łóżku, czując jak ciepło penetruje jego wrażliwe miejsca. Ichinose pochylił się nad nim całując tors, klatkę piersiową i brzuch. Drażnił oddechem skórę, wyzwalając kolejne cichsze pojękiwania. W odpowiednim momencie odpiął guzik spodni, płynnym ruchem zdjął je i rzucił w kąt pomieszczenia. Widząc rozbawienie partnera, wywrócił tylko oczami.
Pochylił się znowu, by pocałować jego wewnętrzną część uda, delikatnie podgryzając miękką skórę i wywołując falę westchnień.
Hiragi podniósł się na łokciach, patrząc z rozbawieniem w jego oczy.
Mężczyzna lustrował go przez moment; rozczochrane białe włosy, świecące oczy w kolorze nieba, firmowy uśmieszek i równie umięśnione ciało, pokryte zaczerwienionymi śladami po jego wcześniejszych wybrykach.
- Wyglądasz jak dupa.
- Ałć. Taką dupę pan chciał, panie Ichinose.- rzucił siadając na jego kolanach i obejmując go nogami w pasie.
- Przeliczyłem się…
- Chyba przeruchałem….
- Co ty masz z tymi seksistowskimi żartami?- To mówiąc, poczuł jak Shinya podgryza jego ucho, a jedną z dłoni głaszcze jego wypukłość.- To jest chwyt poniżej pasa…
- I kto tu jest seksistowski?
Twarz Gurena powoli malowała czerwoną barwę, a oddech stawał się szybszy, odruchowo sunął dłonią wzdłuż jego kręgosłupa, czując wyrzeźbione, gorące ciało przyjaciela.
Ręka białowłosego znalazła się w jego bokserkach, delikatnie pieszcząc nabrzmiałą męskość, a na twarzy znowu zawtórował cień uśmiechu.
- Tak to nie ma…- podpułkownik westchnął, uśmiechając się do siebie. Sprawnie chwycił jego boki, przewracając na plecy i zdejmując resztę ubrań zarówno sobie jak i jemu.
Teraz oboje leżeli przywarci do siebie i szybko oddychający.
- Nie mam…
- Czego znowu?- Shinya spojrzał na niego jak na kosmitę.
- Tego…
 Po chwili roześmiał się głośni, widząc głupi wyraz twarzy partnera. Pocałował go w czoło, widząc jak fioletowe oczy lustrują go morderczo.
- Jeszcze raz się roześmiej, to cię zaknebluje.
- Tak, tak, oczywiście…
- Jakoś sobie poradzę.- Tym razem to on uśmiechnął się złośliwie, widząc jak twarz przyjaciela bladnie.
- Nie waż się…- Nie słuchał. Jedyne co zrobił, to rozchylił jego uda, powoli ocierając się o jego członka, który w tym momencie przeżywał ciężkie chwilę. Przejechał ustami po jego długości, dosłownie moment później schodząc niżej. Na bladej twarzy odznaczał się rumieniec, a oczy patrzyły na niego spod ściągniętych brwi.- Nie Guren, nie kombinuj, do cholery.
- To za te śmieszki.- rzucił na wychodne, powoli pieszcząc ustami jego wejście. Shinya jęknął przeciągle, mamrocząc pod nosem ciche przekleństwo.
Szatyn skierował dłoń w jego kierunku, powoli zatapiając palce w jego ustach i delikatnie sunąc drugą dłonią po członku.
Skierował jeden z nawilżonych w jego wejście i wsunął delikatnie, po chwili dołączając drugi.
Poruszył nimi, czując jak gorące wnętrze zaciska się na  nich, powodując kolejny jęk.
- Starczy tego dobrego… Guren, weź… Proszę, zrób coś z tym…
- Obiecaj, że nie będziesz się chichrał.
- N-nie będę…
- Ani siadał na moim biurku.
- N-nie będę…Obiecuje…
- Ani czytał moich pamiętników…
- A t-tego nie mogę… Aaa!
- Bo cię z tym zostawię.
- Dobra, nie będę! Okrutniku…
Podpułkownik uśmiechnął się pod nosem, zmieniając palce swoim członkiem i powoli wsuwając się w niego. Wzdychał z każdym nabywanym centymetrem, a Shinya wbijał palce w jego łopatki.
Guren pocałował jego skroń, wplatając jedną z dłoni we włosy. Uśmiechnął się jedynie, czując jak dłonie partnera przyciągają go bliżej i odciskając na skórze, pokrytej licznymi bliznami. Pchnął powolnie, słysząc stłumione westchnienie, moment później przyśpieszając tępo i powodując coraz mocniejszy uścisk.
Trafił w czuły punk, ponieważ kręgosłup Hiragii wygiął się nagle, a z ust wydobył się cichy krzyk. Trafił w niego jeszcze kilka razy, obserwując z uśmiechem jak twarz partnera wykrzywia się w grymasie przyjemności, a głos odbija od ścian pomieszczenia. Nie interesowało ich, czy ktokolwiek zwróci im uwagę, albo dowie się o ich związku.
- M-mocniej!
- Patrzcie, jaki niewyżyty... – wychrypiał, spełniając jego prośbę.
Dosłownie minutę później skończyli razem, opadając na łóżko i zastanawiając się czy bardzo było ich słychać.
Naciągnęli na siebie koc leżący tuż obok, po czym uspokajali pobudzone oddechy. Shinya przesunął się do niego, wtulając w klatkę piersiową i obejmując mocno ramieniem,
Powoli zastanawiał się, czy spokój jak ten będzie trwał wiecznie. Jego druga twarz… 
- Pogłaskaj mnie…- wymruczał ostatecznie.
- Co ty? Pies?- rzucił, choć wbrew temu zaczął głaskać jego włosy, ponownie czując znany oddech.
- Kocham cię, wiesz? Zastanawiam się, kiedy ta wojna w końcu się zakończy i będziemy mogli żyć spokojnie
- Żyjemy spokojnie jedynie w takich chwilach jak ta, kiedy nie musimy sobie o tym przypominać. Też cię kocham, nawet jeśli masz chleb zamiast mózgu.
- Zepsułeś romantyczną chwilę…
- Chleb nie jest romantyczny?

Parsknął jedynie, zbliżając ufnie policzek i jednocześnie wiedząc, że może czuć się z nim spokojny.

NO HEJ Katzuko wita 
( ͡° ͜ʖ ͡°) 
Tamtaratam, kocham ich ;-; <3
Po dokończeniu 2 sezonu czuje się rozbita na tysiąc kawałków jednocześnie. Jako, że wykupili sobie w moim sziperskim serduszku pierwszą klasę, a na internecie jest bardzo mało ficków, postanawiam napisać coś dłuższego. Dla własnej radości i ku chwale Gureshinka. 
Enyoj! :3
Jaki ten art jest ładny <3 xD

niedziela, 13 grudnia 2015

INFO ŻYCIA

Ekhem, otóż ostatnio stwierdziłam, że warto by było napisać coś od siebie. Coś autorskiego.
Jak wymyśliłam, tak uczyniła i powstało małe co nieco.
Coś łagodnego, w Polskich realiach, skupionego na codzienności i stosunkowo oryginalnych bohaterach. Założyłam dodatkowego bloga, gdzie mam zamiar publikować kolejne rozdziały w przeciągu tygodnia-dwóch. O dalsze info zapraszam do zakładki "o opowiadaniu" i obserwowaniu bloga.
Oczywiście opinie jak zwykle mile widziane.
Enjoy :3

LINK: http://zupelnieinniajednaktacysami.blogspot.com


sobota, 5 grudnia 2015

Tajemnica z dzieciństwa (MikaxYuu)

W oczekiwaniu na nowy odcinek Owari przekazuje wam w łapki mały bonusik :D
Enjoy! 

Gruz. Słowo to staje się początkiem całej opowieści, ulotnego wspomnienia, zasianego niczym ziarnko w pragnieniach młodej osoby. Ono, choć początkowo małe i niezauważalne dla tych, którzy nie chcą go widzieć, wzrasta w coś, czego nie da się przeoczyć.
Czasem jednak nie może urosnąć. Gdy dostęp do stymulatora zanika, przestaje się rozwijać. Gdy warstwa gruzu zakryje jego dostęp do światła, marzenia uciekają poza jego zasięg.
   Betonowa konstrukcja, będąca niegdyś dziełem wykonanym przez ludzi, upadła.
Chłodny wiatr muskał suche liście, wprawiając w ruch i przenosząc gdzieś daleko nim nic nie stanie im na przeszkodzie. Chmura pyłu przybierała postać ledwo widocznego obłoczka, a w powietrzu unosił się zapach stęchlizny.
   Yuu rozejrzał się wokół, nad wyraz spokojny. Kroki stawiał ostrożnie, jakby najmniejszy ruch mógł zaprzepaścić całą tę aurę.
   Miejsce nie miało znaczenia, choć bywało obłudne, snując w jego głowie obrazy z dzieciństwa. Może nie było to odpowiednie określenie, bo jakby nie patrzeć wciąż był dzieckiem. Dzieckiem którego dzieciństwo legło właśnie w gruzach, poprzedzone kilkoma porażkami i trudną rzeczywistością, od której nie dane było mu się uwolnić.
  Cisza zawładnęła otoczeniem, dając uczucie fałszywego spokoju.
Nie mógł przestać o tym myśleć. Czemu czuł się tak bezpiecznie?
  Krajobraz w końcu siał grozę. Dawniej wysokie budynki obróciły się w pył, bądź też zostały po nich jedynie nic nie warte konstrukcje, mogące w każdej chwili runąć z hukiem. Ziemie gdzieniegdzie porastało gęste zielsko, pnące się aż do momentu gdy żyzny grunt zastąpił zimny kamień.
   Zielone oczy rozejrzały się ponownie, napotykając przed sobą jeszcze jedną samotna „budowle”, jednakże ta kojarzyła mu się z tym prawdziwym dzieciństwem.
   Łagodny wietrzyk wprawił w ruch jego ciemne kosmyki, a moment później usłyszał delikatne skrzypnięcie, które wystarczyło najzupełniej by zawładnąć jego umysłem.
   Chłopak wciąż stał, a mimo to był coraz bliżej.
 Metalowe rury pokryły się rdzą, drewniane siedzenie nieco się skrzywiło, a drewno wyglądało jakby przeszło więcej, niż można było podejrzewać. Huśtawka wprawiana w nierówny ruch zaburzyła jego spokój w mgnieniu oka.
  Dlaczego akurat teraz? Czemu jedno ze starych wspomnień było pierwszym, które wpadło mu do głowy?
  Postawił kilka kroków przed siebie, by moment później móc dotknąć koniuszkami palców zniszczonych linek. Mieli taką samą, kiedyś w sierocińcu. Zbyt dobrze ją pamiętał.
Pamiętał dobrze dzień, w którym jesienna pora dała się we znaki pod postacią spadających, złotych liści.
Spadały z drzew, energicznie unosząc się na wietrze, zaś potem powoli obumierały,  przybierając najwspanialsze kolory złota i czerwieni.
Słońce chyliło się ku zachodowi, oświetlając świat swymi ostatnimi promieniami. Yuu czuł jak robi się coraz chłodniej, mimo że wietrzyk był bardzo delikatny i ledwo zdołał musnąć jego skórę.
Zagłębił twarz w ciepły szalik, pozwalając by miękki materiał otulił częściowo jego policzki.
Powoli odbijał stopy od podłoża i kładł z powrotem, zachowując równowagę.
Zawiasy skrzypiały w rytm jego ruchów, a jasne linki prężyły się pod nabytym ciężarem.
Nie chciał by ktokolwiek go znalazł, interesował się nim czy nawet chciał mu pomóc. Potrzebował jedynie samotności, by móc przemyśleć sobie to wszystko.
Jego nowa rodzina? Czym różni się  stara od nowej? Dlaczego był zmuszony do zmiany?
Czy w ogóle mógł nazwać starą rodzinę „rodziną’? Podobno ta prawdziwa nigdy nie opuszcza swoich członków, a służy im pomocą, ale tego jeszcze nie zdołał potwierdzić. Jak można potwierdzić coś, czego nie zdołało się doznać?
 - Yuu-chan! Szukaliśmy cię.- Jego głos. To właśnie on był osobą, która najbardziej utkwiła mu w pamięci gdy tylko przekroczył próg placówki.
Jaśniejący żywym szczęściem i energią, a zarazem irytującym do granic ludzkiej możliwości.- Niedługo kolacja, a zaraz się ściemni. Musimy wracać.- Chłopiec spuścił wzrok na swoje znoszone adidasy, które wciąż delikatnie wprawiały w ruch huśtawkę. Nie odzywał się, zamiast tego udając obrażonego.
- Nie jestem głodny.- Odparł cicho, tak że stojący niemal obok blondyn, ledwo go dosłyszał.
- Nie ładnie jest kłamać.- Choć wciąż nie uniósł wzroku, słyszał jego śmiech.
- Co cię tak śmieszy?
- To że jesteś taki nieporadny.- Dopiero teraz zmusił się by spojrzeć w jego błękitne oczy i szeroki uśmiech.
- Nie widzę w tym powodu do śmiechu.- Szatyn odparł pewny swego, krzyżując ramiona na piersi, co zawtórowało tylko kolejnej fali chichotu.
- Też tak uważam.
- Więc czemu się cieszysz? Wiesz, dziwny jesteś…
Mika podszedł bliżej, poniekąd wciąż się uśmiechając. Mimo to po chwili jego twarz przybrała poważnego wyrazu.
- Yuu…
- Czego?
- Pozwól mi cię bronić.
- Eee?!- Na moment huśtawka niebezpiecznie się poruszyła, łapiąc w ostatniej chwili równowagę.- Naprawdę dziwak z ciebie!
- Yuu pozwól mi zostać twoim obrońcą! Będę ci pomagał i nigdy nie opuszczę. Będziesz miał we mnie zaufanie, obiecuje ci.- Mika klękną przed nim, na co niemal chłopak runął do tyłu.- Bądź damą mego serca!
- Co proszę?! Dobra, dobra tylko nie klękaj! Jeśli chcesz to w porządku!
- Czyli zgadzasz się?- Blondyn podniósł się uradowany, gdy tylko Yuu westchną twierdząco.
Wbrew pozorom właśnie te chwilę pamiętał najbardziej.
 Chmury powoli przysłaniały niebo, zaś słońce chowało się za budynkami. Nieduży plac otoczony złotymi drzewami ginął w mroku. Obie postaci otuliły się szczelniej szalikiem, stając naprzeciw siebie.
- Wracajmy.
- Poczekaj.- Mika pochłonięty przez własny entuzjazm sięgnął do torby, chwilę potem wyjmując z niej drugi, znacznie grubszy szal.- Obiecałem że będę cię bronił.- Mówiąc to, owinął szczelnie jego szyje, łapiąc kolejne zagadkowe spojrzenia.
- Przed czym niby? Chyba przed drobnoustrojami…
Znowu się zaśmiał, jednak tym razem jego śmiech był zagadkowy, jak gdyby skrywał więcej niż zdołał zauważyć.
 Momentalnie przestał się trząść, a jego policzki oblało gorąco. Nie czuł tego aż dotychczas.
Mika powoli pochylił się nad nim muskając jego policzek ciepłym oddechem. Wrażliwym a jednocześnie intensywnym. Yuu miał wrażenie jakby odbijał się przyjemnym dreszczem po całym jego ciele, mimo że usta chłopca wywierały wpływ w zaledwie jednym małym punkcie. Szczupłe, lekko drżące ręce zatopiły się w gęstych kosmykach, czując pod opuszkami ich miękkość.   
- Wracajmy do domu Yuu-chan.- Palce odszukały jego dłoń, łącząc wspólnie razem, a twarz pełna radości lustrowała jego rumieńce.
- Taa..- Rzucił cicho, ale wiedział, że Mika i tak zdoła go usłyszeć, choćby nikt inny nie mógł.
   Powieki powoli, wręcz leniwie powędrowały do góry.
Na chwilę stracił poczucie czasu i miejsca, więc podniósł się delikatnie na łokciu by po chwili rozejrzeć wokół. Meble skąpane były w księżycowej poświacie widniejącej zza żaluzji.
Leżał pod miękka pościelą, a na niedużym wieszaku przewieszony był jego mundur.
Znowu śnił. Powolnym ruchem uniósł dłoń, gładząc palcami wilgotny policzek.
Sen, choć był tylko snem, dla niego był również wspomnieniem, które choć niezapomniane często pojawiało się w jego głowie na nowo.
Było jak coś, czego nie mógł się pozbyć.
Powędrował wzrokiem tuż obok, w miejscu gdzie słychać było płytki oddech.
- Czy ty nie masz własnego łóżka?- Odfuknął cicho pod nosem, widząc na wpół leżącego podpułkownika z książką na kolanach.- Imperialna Armia Demonów, tak bogata a zarazem tak biedna.- Rzucił tylko, ponownie przykrywając się pościelą. Mimo, że jego przełożony zajmował większą część łóżka, to nie miał tego za złe. Kiedyś Mika miał nad nim pieczę, czuwał nad nim kiedy spał i prawie zginął w jego obronie. Gdy byli młodsi, myślał że jego żelazne obietnice są tylko żartem, lecz szybko przekonał się jak bardzo się mylił.
W jak wielkim fałszu żył dotychczas. Teraz chciał tylko jednego – odnaleźć tego, który zrobił dla niego aż zbyt wiele.