wtorek, 4 sierpnia 2015

WYWIAD Pytania do Liebster Award.

Tak się zastanawiałam, kiedy i do mnie dojdzie, więc z tego oto skromnego powodu przygotowałam się nawet psychicznie xD
No dobra, nie przedłużam bo to bez sensu, lecim z tym...


Pytanka od zawodowego cygana:


1. Ulubiony bohater z anime?

ODP: NO KURDE DOPIERO PIERWSZE PYTANIE A JA JUŻ MAM PROBLEM XD
I weź wybierz coś z ok 50 tytułów ;_; Żyje w bezprawiu, kocham męskie romanse, wszystko mi wolno...podam 3 w kolejności od najlepszego...
1. Midorima (KNB)
2. Guren (Owari no Seraph)
3. Diarmuid (Fate/zero)  
Jako że kocham ich równo, jednak musiałam ponumerować, to oczywistym jest że mąż leci na pierwsze miejsce xD

2. Najbardziej lubiany oraz znienawidzony pairing yaoi?

ODP: No to mamy jaja jak berety... Uwaga uwaga, ceremonia rozdania nagród tu du du duum... 
Oskara za najlepszy pairing otrzymuje.... *chwila napięcia*..... AOKISE! XD No kto by się tego spodziewał drodzy państwo! xD *OKLASKI* Tworze nowy kierunek filozoficzny.... AOKISYCYZM NA WIEKI... 
....
Nie lubię Aokaga ;-; Nie wypowiem się więcej...

3. Ulubiony kolor?

ODP: Polecę po konkretach... Brąz (A tak naprawdę to przezroczysty ( ͡° ͜ʖ ͡°))

4. Od jak dawna piszesz opowiadania?
ODP: Od 6 klasy...czyli momentu gdy niechcący zgubiłam się na yt i wyszukałam yaoi... Teraz nawet egzorcysta nie pomoże.

5. Jeśli miałabyś taką możliwość do jakiego anime byś się przeniosła?

ODP: Momento....kminie..
Btoom....Nie bo bezludna wyspa...
KNB... Nie bo ruchu za dużo
Mirai Nikki.... lol NIE ;-;
Najpewniej do Durarara :3 

6. Jaką pogodę najbardziej lubisz?

ODP: Jak pada i JEST CIEMNO JAK W DUPIE U MURZYNA.... I niech jeszcze chłodno będzie.... i git... Słońce przeszkadza w pisaniu... GRRR

7. Lubisz kabarety?

ODP: Aż mi się ten z Cezarym Pazurą przypomniał na zakupach z teściową był i miał papier toaletowy kupić xD 
O kabarety mnie nie pytaj bo to wiadomo xD

8. Dlaczego piszesz?

ODP: Bo muszę się wyładować i satysfakcjonuje mnie zrobienie czegoś, z czego potem mogę być dumna i powiedzieć sobie: "Dobra robota ziomeczku ;-;"

9. Ulubiony film?

ODP: Podałabym tytanica jak 80% populacji, ale nie będę kłamczuszyć... Władca pierścieni 4EVER 

10. Najlepsze i najgorsze anime jakie obejrzałaś?\

ODP: Najlepsze (i tak dam 3) 
1. Fate
2. Kaichou wa Maid-sama 
3. Zankyou no terror 
..... no i w sumie Gangsta też xD
NAJGORSZE 
1.Brother Conflicts
2.Uta no prince sama której nie przebolałam...

11. Ulubiony gatunek filmowy/

ODP: Akcja i dobra gangsterka.

No i git, to chyba wszystko :D 
Mam nadzieje, że był choć odrobinę zwięźle i na temat xD *I TAK NIE BYŁO* 
Akatsu nominuje cię, ale dla oszczędności odpowiesz na te same pytanka ^^ 
I to by było na tyle ;-; 


niedziela, 2 sierpnia 2015

Kłótnia (Mika x Yuu)

Ostatnio Akatsu, to teraz coś ode mnie.
Może i nie mój klimat, ale pisało się przyjemnie... ^---^
Mam nadzieje, że podoba się nowy motyw bloga i całość jakoś wygląda.


   Dziś znów to samo choć obiecuje mi to już któryś raz z kolej, nici z jego smętnych deklaracji. Czemu znowu to robi? Jaki to ma cel? Jeżeli chodzi o to bym wyszedł z siebie, do czego oczywiście nie miałem zamiaru się przyznać, to idzie mu całkiem dobrze. Oby tak dalej, a własny egoizm przerośnie go trzykrotnie, o ile nie stukrotnie. W gruncie rzeczy i tak może się wydarzyć.
- Eeeech…- Westchnąłem bezsilny i równocześnie zmęczony całym tym oczekiwaniem, które jakby nie patrzyć towarzyszyło mi od dłuższego czasu.- Mika, kiedy ty mnie posłuchasz?- Nie zawsze miałem rację, może i czasem wpychałem nos nie tam gdzie jest mi to dane, jednak w tej sprawie to ja tu byłem mądry, a to Mika był debilem. Robi to dla nas? Dobrego sobie. Nic to nie da. W takiej zagrywce stał się ich ulubionym napojem, kimś, kto zniżył się o kilka szczebli dla kruchej próby ratunku. Żeby tak każdy był realistą, to na świecie byłoby znacznie mniej nieporozumień.
  Przymknąłem leniwie oczy, usadawiając się wygodniej na miejscu i tym samym oparłem łokcie na stole, by dać sobie odrobinę odpoczynku. Zmęczenie wkradało mi się powoli do głowy przysłaniając całą wizję, towarzyszącą od czasu, gdy głowa smętnie opadła mi na blat. Naprzeciw mnie stała miska w której stygło i tak już zimne jedzenie. Nie miałem ochoty jeść to, co mój przyjaciel dostawał od wampirów, za potulne bycie kimś takim jak ofiarą, w dodatku z własnej woli.
- Głupek…- Mruknąłem do siebie ledwo przytomnie, po czym pochyliłem się nad drewnianą płytą, omal się na niej nie kładąc.- Poproś o rozum, może to też ci dadzą.
  Pochłonęła mnie ciemność, jednak działo się to zaledwie przez moment, bo zaledwie minutę później do moich uszu dobiegło ciche skrzypienie. Zawsze robił to tak samo. Za każdym razem myślał, że nie będę w stanie przyłapać go na późnym powrocie, jednak znałem go aż zbyt dobrze.
- Czemu znowu tam poszedłeś?- Fuknąłem będąc już lekko śpiącym, a mój głos załamał się odrobinę.
- Yuu-chan?- Usłyszałem jak podchodzi do mnie i odsuwa krzesło znajdujące się naprzeciw.- Jak zwykle czekasz na mój powrót. Czemu nic nie zjadłeś?
- Nie zmieniaj tematu.- Odparłem nieco oschle. Na tamten moment nic mi było po miłej rozmowie.- Dlaczego znowu robisz z siebie stołówkę?
  Zerknąłem na jego twarz, lecz jak się spodziewałem, lustrował mnie tym samym ciepłym spojrzeniem co zwykle. Denerwowało mnie to niemiłosiernie, jak w ogóle miał prawo zachowywać się w ten sposób?
- Robię to dla naszego dobra.- Słysząc to już któryś raz z kolej, nie miałem zamiaru ponownie komentować. Poirytowany nie chciałem ciągnąć tego w nieskończoność, dlatego powoli opuściłem pomieszczenie pozostawiając Mike samego. Jedynym, o czym teraz marzyłem był spokojny sen, który pozwoli mi choć na chwilę zapomnieć o tym jak bardzo się gniewam.
  Bo prawda jest taka, że gniewałem się na tego cymbała… Robiłem to raz za razem, gdy stawiał mnie w podobnej sytuacji, ale później jak na złość udawało mu się wyciągnąć mnie z tej ponurej zagrywki.
  Ułożyłem się na niezbyt wygodnej nawierzchni. Byłem już przyzwyczajony do trudu z jakim musiałem się zmagać, dlatego też stał się o moją codziennością, a nawet racją bytu.
Przymknąłem powieki odczuwając przyjemne uczucie ukojenia i wraz z tym czułem jak ciemność powoli przechwytuje moją podświadomość. Rzadko udaje mi się tak po prostu usnąć, od momentu gdy pokłócę się z Miką.

- Yuu-chan zaczekaj!- Nasza mała wymiana zdań, albo raczej jej zbytni brak, przeciągnęła się do następnego dnia. Nie miałem zamiaru tak szybko się ugłaskać, nie jak zwykle. Jak kaprys to kaprys, z lekkomyślnymi głupkami nie rozmawiam.
  Rozejrzałem się wokół, przez lekko oświetloną kamienną drogę przechodziła spora grupka dzieci, zapewne już po „poborze”. Nie przystanąłem, przyglądając się wzniesionym budynkom i konstrukcją. Podziemne miasto było ich miejscem gdzie mogli się w spokoju zaszyć i przetrzymywać nas w najlepsze. My za to mamy za zadanie robić im za pożywienie. Tak wygląda cena naszej „wolności”.  Miałem resztki nadziej by opuścić to miejsce i uciec jak najdalej razem z Miką i pozostałą moją rodziną. Nie wiedziałem, co czeka mnie na zewnątrz i czy wirus, który przyczynił się do śmierci tak wielu osób nadal jest obecny, ale w tamtym momencie myślałem, że wszystko może być lepsze od naszej teraźniejszości.
- Yuu-chan! Zwolnij, czemu się do mnie nie odzywasz?
- Dobrze wiesz za co.- Odfuknąłem tylko, zadzierając lekko podbródek- Powtarzam ci tyle razy abyś wreszcie przestał, a ty dalej swoje.
- Oh, znowu o to chodzi?- Nie musiałem się odwracać by poczuć, że dobrze znane niebieskie tęczówki kierowane są w tym momencie w moją stronę, a sam ich właściciel nie zdejmuje z twarzy swojego serdecznego uśmiechu. Zupełnie jakby nie brał na poważnie tego, co do niego mówię…
- Bierzesz choć trochę na poważnie to, co do ciebie mówię?- Odparłem nieco rozzłoszczony, przez co mina blondyna lekko posmutniała.
- Nie dopóki nie zrozumiesz, że robię to dla nas.- Przystanąłem słysząc spokojny, pewny siebie głos. Jego pewność to jedno, a głupota to drugie.
  Ruszyłem dalej przyśpieszając kroku i miarowo oddalałem się od niego. Szedł za mną niemalże biegnąc i przy tym wykrzykując bym zwolnił, ale ja miałem swoją rację. Za nic mi było niepotrzebnych konfrontacji.
  Odwróciłem się momentalnie słysząc przerwany jęk. Mika siedział na ziemi, a tuż nad nim stał jeden z wampirów, lustrując go beznamiętnym wzrokiem. Nie potrzeba mi było wiele czasu, by odgadnąć, że mój przyjaciel i ten blady potwór weszli sobie w drogę.
- Prz-przepraszam…- Mika lekko się zająkał próbując wstać z kamiennego podłoża, jednak obaj wiedzieliśmy, że te szkarady mają swój honor, o ile można go w ten sposób nazwać.
Choć mimika wampira nie wyrażała nic, czułem, że lada moment stanie się coś niedobrego i jak na zawołanie blondyn osunął się lekko przyjmując kopnięcie w okolicach brzucha.
- Hej!- Tego było za wiele. Nie mogłem dłużej zdzierżyć jak Mika staje się ich popychadłem, w dodatku kompletnie nic sobie z tego nie robiąc. Już zbliżałem się w stronę ubranej na biało, dość wysokiej postaci, mając ogromną chęć wyrządzenia krzywdy.
- Yuu! Przestań!- Mika wstał lekko chwiejnym krokiem, doglądając mnie nieco surowym wzrokiem. Tym razem to on wydawał się być mocno podenerwowany. Przystanąłem momentalnie i potulnie niczym piesek przeprosiłem. Nie wiem za co. Nie wiem czemu. Nie wiem dlaczego. Wiedziałem, że nie mam innego wyjścia, nie ważne jak bardzo bym chciał.
  Zdałem sobie sprawę, że nigdy stąd nie wyjdę, pozostanę ich bydłem oni będą tymi, co będzie te bydło ubijać. Machinalnie, bez wyrzeczeń i bez skrupułów.
  Taka była moja przyszłość.

  Wróciłem do domu, albo przynajmniej do rodziny. Określenie „dom” niezbyt pasuje do tego miejsca.
Mika nie poszedł ze mną, kazał mi wracać samemu, a sam oddalił się gdzieś nic więcej mi nie mówiąc.
  Był naprawdę zły, równie mocno jak ja na niego, a przynajmniej jeszcze wczoraj. Teraz było mi jedynie głupio, bo jak można to inaczej nazwać?
 Wieczorem wszystko odbyło się po staremu, marna kolacja, a zaraz po niej chwila wyciszenia pod postacią snu.
  Nie chciałem czekać na powrót Miki, w końcu wiedziałem, że nie nastąpi zbyt szybko, a oczekiwanie na nic się nie zda. 
  Obszedłem kilka razy nasze cztery ściany w zamyśleniu spoglądając w stronę drzwi. Zupełnie jakby aż nazbyt sympatyczny blondyn miał się w nich lada moment pojawić. 
  Pogrążony w tym pragnieniu stałem tak jeszcze przez chwilę, jednak gdy w końcu przekonałem się że w każdym wypadku nie są niczym realnym, ułożyłem się tam gdzie zwykle przymykając powieki.
  Nie wyobrażałem sobie nic szczególnego, nic, na co zamieniłbym swoje chwilę z Miką. Nic co by mi go zastąpiło. Zdałem sobie sprawę, że chciałbym by był przy mnie w tej chwili.
Nie potrzebnie sprowokowałem kłótnię, a jeszcze bardziej niepotrzebnie ją rozwinąłem.
  Może to nie on jest mniemanym debilem, a właśnie ja? Nie wątpiłem.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. W dodatku jestem taki dziecinny.
- Przepraszam.- Zamarłem w bezruchu czując jak chude ramiona obejmują mnie od tyłu a jasne kosmyki delikatnie łaskoczą po policzku.- Za to jak się zachowywałem… Nie powinienem…- Cichy głosik, niemal drżący kołysał się w mojej głowie dając dziwny ucisk w żołądku. Nie wytrzymałem roniąc kolejne łzy, które z zapałem spływały po mojej twarzy malując niemal niewidoczne, mokre szlaczki.
 Głowa Miki znalazła się w zagłębieniu mojej szyj, a ja nie potrafiłem wykrztusić nic więcej. Nie potrzeba nam było słów. Rozumienie płynęło poprzez dotyk i odczucia jakie biły od naszych ciał przekazując sobie wzajemnie to, co mogliśmy wyrazić za pomocą słów. Piękne i jednocześnie smutne. Wtuliłem się w niego, jak gdyby szukając pocieszenia, bo wiedziałem, że znajdę je właśnie tam. Delikatnie ujął moją twarz, a ja napotkałem niezrażony błękit jego tęczówek, wprawiający mnie w coś, co można nazwać zauroczeniem. Bezgranicznym, szczerym i obłędnym. Coś co jest piękne, pociągające i raniące. 
  Kochałem to, prawdę będącą tak realną iż niemal niemożliwą.
- Przepraszam… Kiedyś stąd uciekniemy…Obiecuję.- Jego usta ukoiły mnie, a ja przymknąłem powieki. Złożył delikatny pocałunek w ich kąciku. Tak lekki, jakby nieistniejący, jednak ta chwila, na którą czekałem działa znacznie dłużej. Obdarzył mnie ostatnim szerokim uśmiechem, a ja nie zrobiłem nic. Ten obraz mi wystarczył…

 Ten wyraz był niczym pryzmat spokoju… Mika….  

sobota, 1 sierpnia 2015

Odwiedziny (MikaxYuu)


Miało być miło i przyjemnie, a wyszło... trochę dziwnie xDD
Mówi się trudno..
  
Niemal bez przerwy słychać było równomierne pikanie urządzenia do sprawdzania pulsu, oraz od czasu do czasu kapanie płynu w stojącej obok kroplówce. Czuć ten charakterystyczny, szpitalny zapach. Bardzo nieznośny i momentami wywołujący ruchy wymiotne. Te miejsce nie jest dla ciebie. Mam nadzieję, że długo tu nie będą cię przetrzymywać. Osoby w białych strojach nie zajmują się tobą, tak, jakbym zrobił to ja, własnoręcznie. Nie troszczą się. Tylko się męczysz. 
  Dodatkowo twoi "przyjaciele"... Oni cię wykorzystują. Traktują cię jak własną kukiełkę, którą porzucą gdy nie będziesz im już potrzebny. Zostaw ich dla mnie. Ja Ci tego nie zrobię... Nie miałbym serca. 
Dzisiejszego dnia również postanawiam cię odwiedzić, tak, jak robię to od czasu, kiedy się tu znalazłeś. Siadam na krześle przy twoim łóżku. Ciągle nie dajesz ani jednego znaku życia. Nawet tego ledwo zauważalnego.
- Taki spokojny...- Przyjeżdżam delikatnie dłonią po policzku, rozkoszując się miękkością twojej skóry. Zjeżdżam w dół, zahaczając o chłodne usta. To na nich skupiłem uwagę. Jeździłem po nich palcami, niekiedy delikatnie wkładając do środka któryś z nich. To niesamowite, że taki ruch jest w stanie chodź odrobinę mnie rozweselić.
Powoli nachylam się nad tobą. Chce posmakować...
Nasze nosy się stykają. Słyszę, jak równomiernie oddychasz. Postanawiam posunąć się o krok dalej. Wzrokiem wędruje na twoje czoło, przykryte ciemną, długą grzywką. Odgarniam ją.
- Nie masz gorączki. Przynajmniej tyle dobrego- Szepcze delikatnie do ucha. Powracam do wcześniejszego miejsca. Tym razem zaczynam obdarowywać je niepewnymi pocałunkami. Powolnymi i dokładnymi, niemalże z czułością. Schodzę niżej przez lewą stronę. Od skroni do zaczerwienionych policzków. Nieśmiałe cmoknięcia stawały się coraz odważniejsze, aż w końcu zamieniłem je na sam język. Oblizywałem twoją twarz, jakby była najsłodszym cukierkiem. Kiedy w końcu dotarłem do twoich ust, odsunąłem się. Uśmiechnąłem się by następnie złożyć na nich do tej pory najnamiętniejszy pocałunek. Starałem się to robić tak, abyś podświadomie wyczuwał sytuację. I prawdopodobnie osiągnąłem swój cel. Usłyszałem ciche mruknięcie. Zacząłem się triumfalnie uśmiechać. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
  Usłyszałem twój kolejny odgłos, podchodzący pod jęk. Tym razem jak na zawołanie po moim policzku spłynęła jedna, niechciana łza. Zszokowany gwałtownie się odsunąłem. Sprawnym ruchem ręki wytarłem ją, ciągle patrząc na ciebie. Dlaczego?
- Yuu-chan... -po raz kolejny szepcze. Z moich oczu ponownie zaczęły wypływać słone krople- Obudź się w końcu, proszę. 
Po raz kolejny zacząłem całować twoje usta. Bardzo czule. Od czasu do czasu niechętnie odsuwałem się, byś mógł odetchnąć. Zresztą, mi takie krótkie "przerwy" również się przydawały. 
  Moje palce przez chwilę błądziły po twoim ciele oraz łóżku w poszukiwaniu twojej dłoni. Gdy ją odnalazłem, nie śpiesząc się złączyłem nasze ręce w mocnym uścisku.
Oderwałem swoje usta od ciebie, kładąc głowę na twoją leniwie podnoszącą się klatkę piersiową. Wsłuchiwałem się w ten oddech. Działał na mnie uspokajająco.
-. .. kocham cię- Kiedyś tak często mówiłem ci te słowa. Szkoda, że wtedy jeszcze nie znałem ich prawdziwego znaczenia...
 Leżałem tak na tobie już od dłuższego czasu bawiąc się twoimi spodniami. Tak fajnie strzelały... Często też zerkałem w stronę twojej twarzy, jednak dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo jesteś ośliniony. Zaśmiałem się cicho, w czasie, gdy wstawałem i odpinałem swoją pelerynę. Nigdzie nie było nic, co mogłoby nadać się to tej czynności, więc musiałem z niej skorzystać. Przecież nie zostawiłbym cię w takim stanie. Chociaż gdybyś się obudził miałbyś "miłą" niespodziankę... 
Dokładnie wyczyściłem ci twarz, starając się nie pominąć ani kawałeczka.
  Po skończonej czynności rzuciłem mokry materiał na stojącą obok kanapę. Ponownie położyłem się na tobie, tym razem zacząłem bawić się twoimi guzikami od bluzki. Odpiąłem jeden, potem drugi... i tak jakoś poszło, że nagle wszystkie zostały odpięte, a moim oczom ukazało się twoje blade ciało.
  Zauważyłem lekki zarys mięśni oraz parę zadrapań. Jeśli o to chodzi, jesteś podobny do mnie.
Opuszkami palców sunąłem po twoim torsie. To w dół, to w górę. To w prawo, to w lewo. I tak ciągle, do czasu, aż przestało mi to sprawiać radość i przyjemność. 
Sprawnym ruchem wszedłem na łóżko, a następnie powoli usiadłem na tobie. Starałem się nie ruszać zbyt gwałtownie, by przypadkowo nie zrobić ci krzywdy. 
Pochyliłem się nad twoją szyją. Najpierw zacząłem na nią podmuchiwać. Potem od razu przeszedłem do sedna sprawy. Delikatnie przygryzałem twoją skórę na zmianę z całowaniem jej. Po raz kolejny usłyszałem twoje ciche mruknięcie. 
Zjeżdżałem coraz niżej z pieszczotami. Co chwilę spoglądałem na twoją twarz. Od czasu do czasu pojawił się na niej grymas nie zadowolenia… lub też podniecenia. Muskanie wargami zamieniłem na dokładne lizanie. W końcu doszedłem do twojego krocza, gdzie się zatrzymałem. Miałem chwilę wahania. Czy mogłem posunąć się aż tak daleko? W tym samym momencie spojrzałem na swój krok. Widać było wypustkę. Stwierdziłem, że za bardzo się zapędziłem.
- Może innym razem...
Natychmiastowo zszedłem z ciebie, po czym delikatnie zapiąłem twoją bluzkę. Zabrałem swoją pelerynę, i rozejrzałem się po pokoju sprawdzając, czy oby na pewno nic się nie zmieniło. Ostatni raz spojrzałem na ciebie. W tej chwili twoja mimika nie wyrażała żadnych emocji. A szkoda…
- Przy następnym spotkaniu… Na pewno stąd uciekniemy- Dodałem szybko, po czym wyszedłem przez okno, skacząc na dach innego, pobliskiego budynku.

Następnego dnia okazało się, że się obudziłeś. Niestety, z tego co wiem to nie pamiętasz nic z poprzedniej nocy. Ale podobno skarżyłeś się na lekki ból szyi...