Ostatnio Akatsu, to teraz coś ode mnie.
Może i nie mój klimat, ale pisało się przyjemnie... ^---^
Mam nadzieje, że podoba się nowy motyw bloga i całość jakoś wygląda.
Dziś znów to samo
choć obiecuje mi to już któryś raz z kolej, nici z jego smętnych deklaracji.
Czemu znowu to robi? Jaki to ma cel? Jeżeli chodzi o to bym wyszedł z siebie,
do czego oczywiście nie miałem zamiaru się przyznać, to idzie mu całkiem
dobrze. Oby tak dalej, a własny egoizm przerośnie go trzykrotnie, o ile nie
stukrotnie. W gruncie rzeczy i tak może się wydarzyć.
- Eeeech…- Westchnąłem bezsilny i równocześnie zmęczony
całym tym oczekiwaniem, które jakby nie patrzyć towarzyszyło mi od dłuższego
czasu.- Mika, kiedy ty mnie posłuchasz?- Nie zawsze miałem rację, może i czasem
wpychałem nos nie tam gdzie jest mi to dane, jednak w tej sprawie to ja tu
byłem mądry, a to Mika był debilem. Robi to dla nas? Dobrego sobie. Nic to nie
da. W takiej zagrywce stał się ich ulubionym napojem, kimś, kto zniżył się o
kilka szczebli dla kruchej próby ratunku. Żeby tak każdy był realistą, to na
świecie byłoby znacznie mniej nieporozumień.
Przymknąłem leniwie
oczy, usadawiając się wygodniej na miejscu i tym samym oparłem łokcie na stole,
by dać sobie odrobinę odpoczynku. Zmęczenie wkradało mi się powoli do głowy
przysłaniając całą wizję, towarzyszącą od czasu, gdy głowa smętnie opadła mi na
blat. Naprzeciw
mnie stała miska w której stygło i tak już zimne jedzenie. Nie miałem ochoty
jeść to, co mój przyjaciel dostawał od wampirów, za potulne bycie kimś takim
jak ofiarą, w dodatku z własnej woli.
- Głupek…- Mruknąłem do siebie ledwo przytomnie, po czym
pochyliłem się nad drewnianą płytą, omal się na niej nie kładąc.- Poproś o rozum,
może to też ci dadzą.
Pochłonęła mnie
ciemność, jednak działo się to zaledwie przez moment, bo zaledwie minutę
później do moich uszu dobiegło ciche skrzypienie. Zawsze robił to tak samo. Za
każdym razem myślał, że nie będę w stanie przyłapać go na późnym powrocie,
jednak znałem go aż zbyt dobrze.
- Czemu znowu tam poszedłeś?- Fuknąłem będąc już lekko
śpiącym, a mój głos załamał się odrobinę.
- Yuu-chan?- Usłyszałem jak podchodzi do mnie i odsuwa
krzesło znajdujące się naprzeciw.- Jak zwykle czekasz na mój powrót. Czemu nic
nie zjadłeś?
- Nie zmieniaj tematu.- Odparłem nieco oschle. Na tamten
moment nic mi było po miłej rozmowie.- Dlaczego znowu robisz z siebie stołówkę?
Zerknąłem na jego
twarz, lecz jak się spodziewałem, lustrował mnie tym samym ciepłym spojrzeniem
co zwykle. Denerwowało mnie to niemiłosiernie, jak w ogóle miał prawo
zachowywać się w ten sposób?
- Robię to dla naszego dobra.- Słysząc to już któryś raz z
kolej, nie miałem zamiaru ponownie komentować. Poirytowany nie chciałem ciągnąć
tego w nieskończoność, dlatego powoli opuściłem pomieszczenie pozostawiając
Mike samego. Jedynym, o czym teraz marzyłem był spokojny sen, który pozwoli mi
choć na chwilę zapomnieć o tym jak bardzo się gniewam.
Bo prawda jest taka,
że gniewałem się na tego cymbała… Robiłem to raz za razem, gdy stawiał mnie w
podobnej sytuacji, ale później jak na złość udawało mu się wyciągnąć mnie z tej
ponurej zagrywki.
Ułożyłem się na
niezbyt wygodnej nawierzchni. Byłem już przyzwyczajony do trudu z jakim
musiałem się zmagać, dlatego też stał się o moją codziennością, a nawet racją
bytu.
Przymknąłem powieki odczuwając przyjemne uczucie ukojenia i
wraz z tym czułem jak ciemność powoli przechwytuje moją podświadomość. Rzadko
udaje mi się tak po prostu usnąć, od momentu gdy pokłócę się z Miką.
- Yuu-chan zaczekaj!- Nasza mała wymiana zdań, albo raczej
jej zbytni brak, przeciągnęła się do następnego dnia. Nie miałem zamiaru tak
szybko się ugłaskać, nie jak zwykle. Jak kaprys to kaprys, z lekkomyślnymi
głupkami nie rozmawiam.
Rozejrzałem się wokół,
przez lekko oświetloną kamienną drogę przechodziła spora grupka dzieci, zapewne
już po „poborze”. Nie przystanąłem, przyglądając się wzniesionym budynkom i
konstrukcją. Podziemne miasto było ich miejscem gdzie mogli się w spokoju
zaszyć i przetrzymywać nas w najlepsze. My za to mamy za zadanie robić im za
pożywienie. Tak wygląda cena naszej „wolności”.
Miałem resztki nadziej by opuścić to miejsce i uciec jak najdalej razem
z Miką i pozostałą moją rodziną. Nie wiedziałem, co czeka mnie na zewnątrz i czy
wirus, który przyczynił się do śmierci tak wielu osób nadal jest obecny, ale w
tamtym momencie myślałem, że wszystko może być lepsze od naszej
teraźniejszości.
- Yuu-chan! Zwolnij, czemu się do mnie nie odzywasz?
- Dobrze wiesz za co.- Odfuknąłem tylko, zadzierając lekko
podbródek- Powtarzam ci tyle razy abyś wreszcie przestał, a ty dalej swoje.
- Oh, znowu o to chodzi?- Nie musiałem się odwracać by
poczuć, że dobrze znane niebieskie tęczówki kierowane są w tym momencie w moją
stronę, a sam ich właściciel nie zdejmuje z twarzy swojego serdecznego
uśmiechu. Zupełnie jakby nie brał na poważnie tego, co do niego mówię…
- Bierzesz choć trochę na poważnie to, co do ciebie mówię?-
Odparłem nieco rozzłoszczony, przez co mina blondyna lekko posmutniała.
- Nie dopóki nie zrozumiesz, że robię to dla nas.-
Przystanąłem słysząc spokojny, pewny siebie głos. Jego pewność to jedno, a
głupota to drugie.
Ruszyłem dalej przyśpieszając kroku i miarowo oddalałem się
od niego. Szedł za mną niemalże biegnąc i przy tym wykrzykując bym zwolnił,
ale ja miałem swoją rację. Za nic mi było niepotrzebnych konfrontacji.
Odwróciłem się momentalnie słysząc przerwany jęk. Mika
siedział na ziemi, a tuż nad nim stał jeden z wampirów, lustrując go
beznamiętnym wzrokiem. Nie potrzeba mi było wiele czasu, by odgadnąć, że mój
przyjaciel i ten blady potwór weszli sobie w drogę.
- Prz-przepraszam…- Mika lekko się zająkał próbując wstać z
kamiennego podłoża, jednak obaj wiedzieliśmy, że te szkarady mają swój honor, o
ile można go w ten sposób nazwać.
Choć mimika wampira nie wyrażała nic, czułem, że lada moment
stanie się coś niedobrego i jak na zawołanie blondyn osunął się lekko
przyjmując kopnięcie w okolicach brzucha.
- Hej!- Tego było za wiele. Nie mogłem dłużej zdzierżyć jak
Mika staje się ich popychadłem, w dodatku kompletnie nic sobie z tego nie
robiąc. Już zbliżałem się w stronę ubranej na biało, dość wysokiej postaci,
mając ogromną chęć wyrządzenia krzywdy.
- Yuu! Przestań!- Mika wstał lekko chwiejnym krokiem,
doglądając mnie nieco surowym wzrokiem. Tym razem to on wydawał się być mocno
podenerwowany. Przystanąłem momentalnie i potulnie niczym piesek przeprosiłem.
Nie wiem za co. Nie wiem czemu. Nie wiem dlaczego. Wiedziałem, że nie mam
innego wyjścia, nie ważne jak bardzo bym chciał.
Zdałem sobie sprawę, że nigdy stąd nie wyjdę, pozostanę ich
bydłem oni będą tymi, co będzie te bydło ubijać. Machinalnie, bez wyrzeczeń i
bez skrupułów.
Taka była moja przyszłość.
Wróciłem do domu,
albo przynajmniej do rodziny. Określenie „dom” niezbyt pasuje do tego miejsca.
Mika nie poszedł ze mną, kazał mi wracać samemu, a sam
oddalił się gdzieś nic więcej mi nie mówiąc.
Był naprawdę zły,
równie mocno jak ja na niego, a przynajmniej jeszcze wczoraj. Teraz było mi
jedynie głupio, bo jak można to inaczej nazwać?
Wieczorem wszystko
odbyło się po staremu, marna kolacja, a zaraz po niej chwila wyciszenia pod
postacią snu.
Nie chciałem czekać na powrót Miki, w końcu wiedziałem, że
nie nastąpi zbyt szybko, a oczekiwanie na nic się nie zda.
Obszedłem kilka razy
nasze cztery ściany w zamyśleniu spoglądając w stronę drzwi. Zupełnie jakby aż
nazbyt sympatyczny blondyn miał się w nich lada moment pojawić.
Pogrążony w tym
pragnieniu stałem tak jeszcze przez chwilę, jednak gdy w końcu przekonałem się
że w każdym wypadku nie są niczym realnym, ułożyłem się tam gdzie zwykle
przymykając powieki.
Nie wyobrażałem sobie nic szczególnego, nic, na co
zamieniłbym swoje chwilę z Miką. Nic co by mi go zastąpiło. Zdałem sobie
sprawę, że chciałbym by był przy mnie w tej chwili.
Nie potrzebnie sprowokowałem kłótnię, a jeszcze bardziej
niepotrzebnie ją rozwinąłem.
Może to nie on jest mniemanym debilem, a właśnie ja? Nie
wątpiłem.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. W dodatku jestem
taki dziecinny.
- Przepraszam.- Zamarłem w bezruchu czując jak chude ramiona
obejmują mnie od tyłu a jasne kosmyki delikatnie łaskoczą po policzku.- Za to
jak się zachowywałem… Nie powinienem…- Cichy głosik, niemal drżący kołysał się
w mojej głowie dając dziwny ucisk w żołądku. Nie wytrzymałem roniąc kolejne
łzy, które z zapałem spływały po mojej twarzy malując niemal niewidoczne, mokre
szlaczki.
Głowa Miki znalazła się w zagłębieniu mojej szyj, a ja nie
potrafiłem wykrztusić nic więcej. Nie potrzeba nam było słów. Rozumienie
płynęło poprzez dotyk i odczucia jakie biły od naszych ciał przekazując sobie
wzajemnie to, co mogliśmy wyrazić za pomocą słów. Piękne i jednocześnie smutne.
Wtuliłem się w niego, jak gdyby szukając pocieszenia, bo wiedziałem, że znajdę
je właśnie tam. Delikatnie ujął moją twarz, a ja napotkałem niezrażony błękit
jego tęczówek, wprawiający mnie w coś, co można nazwać zauroczeniem.
Bezgranicznym, szczerym i obłędnym. Coś co jest piękne, pociągające i raniące.
Kochałem to, prawdę będącą tak realną iż niemal niemożliwą.
- Przepraszam… Kiedyś stąd uciekniemy…Obiecuję.- Jego usta ukoiły
mnie, a ja przymknąłem powieki. Złożył delikatny pocałunek w ich kąciku. Tak lekki,
jakby nieistniejący, jednak ta chwila, na którą czekałem działa znacznie
dłużej. Obdarzył mnie ostatnim szerokim uśmiechem, a ja nie zrobiłem nic. Ten
obraz mi wystarczył…
Ten wyraz był niczym
pryzmat spokoju… Mika….
Smutne, ale bardzo urocze. Myślę, że dobrze przemyciłyście klimat anime, za co plusik. Podoba mi się, że skupiłyście się na uczuciach Yuu. Przeczytałabym jeszcze coś z tą dwójką od Was :3 Weny!
OdpowiedzUsuńChętnie napiszemy co nieco, więc myślę że w najbliższym czasie pojawi się nawet dłuższy shot :D
UsuńI ZNÓW!! Aaaaaaa~~!!! jejku!!!
OdpowiedzUsuńAż się wzruszyłam. *beczy*
Efekt zamierzony xD
UsuńCieszę się, że się podobało :3
Staram się pozyskiwać łzy.... *cóż za masochizm.... ;-;*
Mika i Yuu, końcówka wspaniała! Urocze i wzruszające,co mogę powiedzieć? Piszecie świetnie! Nie mogę się doczekac kolejnych! Dziękuję, że piszecie takie opowiadania! Powodzenia!
OdpowiedzUsuńOstatnio pokłady naszej weny krążą wokół Owari i szybko nie zaprzestaną xD
UsuńTo jest zbyt idealne więc wena przybywa litrami <3
Pierwszy shot z tym paringiem po obejrzeniu anime <3 cudeńko
OdpowiedzUsuń