wtorek, 21 lipca 2015

5.Cudowne Imperium

Tu duuu duu dum... 
NO WRESZCIE XD
Co tu dużo mówić, wreszcie doczekaliśmy się akcji ^--^
Apropo, na blogu jeszcze przez kilka najbliższych dni będzie lekki sajgon...
Remont i te sprawy :3



     Rozmowa z Kise przepełniła go doszczętnie. Chłopak sprawiał wrażenie ogromnie sympatycznego, poza tym może głupio było mu się do tego przyznać, ale patrząc na niego czuł dziwne ukojenie.
  Śmiali się, dyskutowali na poważne i mniej ciężkie tematy, ciesząc się swoją obecnością.
Czas jakby na chwilę zwolnił, dając mi przyjemne uczucie odprężenia i spokoju, które kojąco wypełniało ich od środka.
  Aomine może i kochał cycki, jednak sam był przekonany w tym, że jego rozmówca był po prostu śliczny…
    W tamtej chwili cieszył się w duchu, że czytanie w myślach jest rzeczą niemożliwą.
 Z koncentracją też w sumie kiepsko.
-Oho… Chyba moi towarzysze podróży postanowili zebrać swoje zwłoki od stołu.- Oderwał na moment wzrok od złotych oczu, koncentrując się na niezbyt subtelnych ruchach Reo, który ostatkami sił próbował podnieść się do pozycji stojącej. No i kto tu jest niemożliwy? W pierwszej chwili Aomine miał wrażenie jakby naprawdę ufali mu, że nie wymknę się gdzieś po cichu, jednakże co jakiś czas przypadkiem krzyżował wzrok z kapitanem załogi. Dało mu to do zrozumienia, że mają na niego oko.
   Ucieczka, której wbrew pozorom nie planował, wcale nie byłaby taka cicha.
-A-Aomine…- Łowca odwrócił się żwawo z powrotem w stronę łagodnego głosiku.- Tak sobie pomyślałem, że przygotuje pokój…
-Ja-Jasne.- Widząc jak cała reszta wykopuje nocleg, który co prawda planowali już od samego początku wyprawy, zgodził się na propozycję. Wiedział, że nawet jeśli przyśnie to minie zaledwie kilka godzin do momentu gdy opuszczą gospodę i wyruszą w dalszą drogę.
   Skierował  się krok w krok za blond czupryną, idąc w stronę stromych schodów.
Skrzypiały cicho co rusz gdy stawiali stopę na jednym ze spróchniałych stopni.
   Budynek mimo tego nie był tak stary na jaki wyglądał. Drewno o kolorze ciemnego brązu tworzyło kontrast z kamiennymi wzmocnieniami.
   Przechodzili korytarzem, mijając mniejsze bądź większe pomieszczenia.
-To tu…- Odparł cicho trzymając w dłoni lampę, dzięki której można było zorientować się w ciemnym pomieszczeniu. Pokój był mały. Na środku znajdowało się dwuosobowe łóżko, tuż obok niego stała nisko osadzona półka, a okno przyodziane było czerwonymi zasłonami.
   Tak jak myślał, mała gnida nie szczędziła na funduszach. Już dawno nie pamiętał, kiedy ostatnio spał w wygodnym łóżku. Zwykle jego ciało przyzwyczajone było do nieco ciężkich warunków, jeżeli mowa o wypoczynku.
-To ja już pójdę, chyba że mogę się jeszcze do czegoś przydać…
-Poradzę sobie. Dzięki za dotrzymanie mi towarzystwa… Wiesz, miło było…- Jęknął drapiąc się po karku.
-Ja-Jasne…Nie ma sprawy. To ja powinienem podziękować za uratowanie dupy…- Złotowłosy spuścił nieco wzrok, lekko się czerwieniąc na myśl o swoim wybawcy.- Dobranoc…
-Taa… dzięki.- Poczochrał go po blond pasmach, chwilę potem kierując się w głąb pokoju.
   Drzwi skrzypnęły cicho, wypełniając pomieszczenie głuchą ciszą.
Łowca ziewną przeciągle zdejmując z siebie skórzane nakrycie i długie kozaki.
Zmęczony rzucił się na miękkie posłanie, na chwilę zapominając o całym świecie. Wpatrywał się w okno, za którym jarzyła się lśniąca tarcza księżyca. Pełnia.
-Chociaż nie było nudno.- Wymamrotał przeciągle obracając się na drugi bok i tuląc w białą poduszkę. Powinien iść spać, w końcu warunki były niczego sobie, jednakże było coś, co nie pozwalało mu na pełny wypoczynek. Wcześniej nie zastanawiał się bardzo nad sensem całej tej misji. Po co to wszystko? Czemu gnidzie tak bardzo zależy? Co chciał przez to wszystko osiągnąć? Rzadko maczał palce w czymś co nie miało związku z gnębieniem ludzi, bądź podbojem nowych terenów.
   Próbował przypomnieć sobie czego tak naprawdę szukali, albo raczej kogo…
-Jak on miał…?- Nucił sam do siebie wbijając wzrok w sufit.- Chociaż w sumie co to za różnica?- Zadanie było tylko zadaniem, a on robił to, co mu kazano. Wszystko dla świętego spokoju.
Jedyne co go teraz interesowało, to blond włosy towarzysz…
   Chłopak o niespotykanej urodzie, złotych oczach i miodowych włosach, które delikatnie okalały jego rumianą twarz.
-Kise..- W jego imieniu było coś, co wprawiało go w lekki niepokój. Wydawało mu się, że już gdzieś je słyszał. Tylko od kogo? Nie przypominał sobie, by ktoś z jego otoczenia obdarzony był tego typu przydomkiem.- Kise Ryo…- Jego usta zamarły, a oddech gwałtownie przyśpieszył.
  Wiedział już  z czyich ust usłyszał te słowa. ,

Jak mu na imię?
Nazywa się Kise Ryota. Przyprowadzicie go do mnie, nic więcej nie musicie wiedzieć…

-Kurwa! Czemu się nie domyśliłem!?- Ciemna sylwetka sunęła po pokoju zarzucając na ramiona skórzany płaszcz.
   W głowie Aomine krążyło milion pytań, przede wszystkim czemu Akashi chce dorwać Kise?
 Skąd zna chłopaka? Po co mu on? Rozmawiał z blondynem jak i z władcą, jednak nie wiedział co o tym myśleć. Nie znał blondyna wystarczająco długo, właściwie zamienili ze sobą zaledwie kilka zdań. Wiedział jednak, kim jest Akashi. Okrutny tyran, władca bez serca, potwór gnębiący niewinnych dla własnych korzyści i chorych fantazji. Czemu miał być jego marionetką? Czemu miał dostarczyć w jego łapy niewinnego chłopaka, w dodatku nie znając nawet powodu? Czuł, że jest między młotem a kowadłem.
   Musiał zaufać któremuś z nich, lub najzwyczajniej w świecie powierzyć decyzję własnemu instynktowi.
   Przed oczyma przemknęły mu te wszystkie szkody, a w raz z nimi ich czerwono włosy sprawca. Pusta droga, przestraszone kobiety, głodujące dzieci, egzekucja, walka o życie, chore podporządkowanie, zastraszanie i odór śmierci… Decyzja była niemal oczywista.
   Zarzucił na głowę obszerny kaptur, powoli przyzwyczajając oczy do ciemności.
 Niemal bezszelestnie uchylił drewniane drzwi, stąpając cicho wzdłuż korytarza. 
   Zadanie było proste, a mianowicie znaleźć Kise i wyjaśnić całą sprawę. Nie chciał by reszta załogi go nakryła, w końcu jeśli poznaliby tożsamość blond włosego kelnera, zapewne nie daliby mu nawet szansy na rozmowę czy wyjaśnienia. Byli zbyt posłuszni królowi.
   Syknął, gdy jedna z desek skrzypnęła ostrzegawczo pod jego ciężarem.
Z tego co słyszał, pokój Kise znajdował się piętro niżej na samym końcu korytarza, co dawało mu spory dystans, w dodatku biorąc pod uwagę fakt, że pokoje które napotykał po drodze zajęte były przez jego kompanów. Zadanie nie było proste, lecz on nie miał zamiaru rezygnować.
   Poruszał się prawie że niezauważalnie, co jakiś czas tylko światło księżyca delikatnie oświetlało jego sylwetkę odbijając na ścianie niewyraźny cień.
   Przystanął gwałtownie słysząc z oddali nikłe kroki. Jego serce zabiło nieco mocniej, a zmysły wyostrzyły się niczym łowcy, za którego uchodził.
   Sprawnie chwycił za pierwsze lepsze drzwi do jednej z sypialni. Przemknął do środka oddychając z ulgą. Zamknął oczy, przyciskając plecy do zimnej nawierzchni ściany.
-Ledwo… Jeszcze chwila i…- Osunął się gwałtownie na ziemie, czując jak coś ciężkiego uderza go z tyłu głowy. Syknął głośno, próbując wstać z klęczek, jednak zawroty głowy skutecznie przycisnęły go do podłogi. Sprawca jeszcze moment stał tuż za nim, zaraz jednak pisnął ostrzegawczo, na co łowca potrząsnął głową zdezorientowany. 
-Boże Aomine! Przepraszam! Nie strasz mnie więcej!- Szczupła postać uklęknęła przy nim biorąc jego twarz w dłonie i przeczesując delikatnie zranione miejsce.- Ja nie miałem pojęcia!
- Ton jego głosu drżał niezauważalnie, sprawiając wrażenie że lada chwila miał zamiar się rozpłakać.
-Spokojnie… Nic się nie sta…ło….- Uniósł wzrok na twarz blondyna. Jego złote oczy błyszczały delikatnie, a na policzkach malował się głęboki rumieniec kontrastujący z jego śnieżnobiałą karnacją. Złote włosy muskały delikatnie policzki, a pasma ochoczo zsuwały się w okolice oczu. W pierwszej chwili miał ochotę wyciągnąć do niego dłoń, chwycić pojedyncze pasmo i odgarnąć za ucho.
-Kise! Musimy porozmawiać!
Na moment twarz pełna skruchy stała się odzwierciedleniem niepokoju.
-Co się stało?- Zapytał lekko drżący głosem.
-Mój oddział cię poszukuje. Nie wiem dlaczego i nie wiem po co, jednakże chodzi tu o samego króla. Zgodziłem się, nie znając nawet szczegółów misji, lecz coraz mniej mi się to wszystko podoba. Nie jestem wiernym giermkiem tego tyrana, nie mam zamiaru wydać cię w jego ręce. Nie ufam mu.
-Ale co dalej?- Chłopak spojrzał na niego niemal błagalnym wzrokiem, zapewne wciąż nie rozumiejąc czemu znalazł się w centrum czegoś, o czym nie miał zielonego pojęcia. 
-Ucieknijmy im…- Tak, to była chyba najlepsza opcja. Nie ufał nikomu, jednakże mógł powierzyć swoje nadzieje w ręce pewnego blond włosego chłopaka. Osobie przed którą się otworzył, z kimś z kim mógł porozmawiać choć na moment, zapomnieć o problemach. Brakowało mu tego przez kilka dobrych lat, kiedy to zaczął prowadzić życie w cieniu, z dala od ludzi którym nie potrafił zaufać.- Jeżeli mój oddział dowie się kim tak naprawdę jesteś, możemy tego pożałować. Musimy przemknąć niezauważalnie.
-Dokąd…?
-Tam, gdzie jest bezpiecznie.- Znał jedno miejsce. Miejsce gdzie rządy Akashiego są znikome, gdzie oboje wytchną z ulgą.
-A-Aomine!
-Hę?
-Zapomniałem ci powiedzieć! Niedawno przechodził w tę stronę żołnierz. Ubrany był w barwach stolicy. Zdawało mi się, że idzie wzdłuż korytarza…
-Kurwa! Tego jeszcze brakowało. Możliwe, że odkryli moją nieobecność.- Łowca chwycił za rękojeść miecza, poprawiając skórzany pas.- Zmywamy się.
-Stajnia… Niedaleko jest zejście wprost do niej!
  Kise przemknął w stronę szafy wyjmując średniej wielkości torbę, po czym chwycił za nadgarstek Aomine, ciągnąc pośpiesznie wzdłuż ciemnego korytarza.
Ich kroki brzmiały echem, a przyspieszone oddechy zrównały się w regularnym tempie.
   Cienie odbijały się od ścian lustrując rozmazane postacie, a tętno z powrotem przyspieszyło dając uczucie adrenaliny. Uczucie którego nie czuli już od dawna.
-Tędy!- Okapturzona postać otworzyła z rozmachem drzwi, zaraz potem chwytając za broń.
   Żołnierz przyodziany w barwy stolicy naparł na niego ostrzem miecza, niemalże pozbawiając równowagi. Czarne rękawice zacisnęły się na mosiężnej rękojeści napierając coraz większą siłą, do momentu aż napastnik odskoczył kilka kroków dalej. 
-Czyż nie ostrzegałem cię, że zdrada zostanie ukarana wedle życzenia władcy?- Rudowłosy chłopak stał teraz nie lada kilka metrów dalej, wciąż trzymając przed sobą lśniące narzędzie.- Myślałeś, że tak po prostu uda ci się wymknąć? Masz nas za głupców? Jesteśmy pierwszym królewskim oddziałem, nie lekceważ wysłanników władcy Rakuzan.
-Skończyłeś już?- Łowca z niewyobrażalną szybkością natarł na niego ostrzem, jednakże przeciwnik był na to przygotowany. Miecz Hayamy odbił się z ogromną siłą wytrącając Aomine z równowagi. Mężczyzna upadł ciężko, chwytając umiejscowione w okolicach pasa małe sztylety. Nim żołnierz zdołał zareagować, jedno z ostrzy trafiło wprost w jego udo, drugie zaś przebiło obojczyk.
Rudzielec syknął tylko, upadając na kolana.
-Kise ruchy!
-Gdzie się wybierasz?- Zza rogu zderzyła się z nim kolejna sylwetka. Ciemne kosmyki chłopaka delikatnie opadały na twarz, a usta wykrzywione były w subtelnym uśmiechu. Podręczny nożyk, który dzierżył w prawej dłoni, sięgnął do gardła Aomine, jednakże ten upadł do tyłu, unikając bolesnego starcia.- Musimy dać ci nauczkę za to, że zadarłeś z pierwszy oddziałem. Król Akashi byłby zawiedziony jeżeli nie zrobimy z tobą porządku, nie uważasz?- Strzała wylądowała niemal kilka centymetrów od głowy Aomine. Warknął w duchu wiedząc stojąco naprzeciw niego wywyższającą postać.
-Chciałbyś!-  Wciąż nie podnosząc się z ziemi, zablokował atak Reo. Miecz trzymany przez żołnierza wymsknął mu się z rąk, dając poczucie bezradności. Przeciwnik wykorzystał chwilę nieuwagi, wymierzając mocne uderzenie w piszczel. Chłopak syknął z bólu, gdy tylko łowca korzystając z chwili podniósł się z ziemi i przeciął jego bok. Na białym mundurze chwilę potem pojawił się szkarłatny ślad.
    Nie czekając na nic,  Aomine chwyci nadgarstek Kise, kierując dalej przed siebie. Najgorsze za nimi, w końcu nie zjawił się tu cały oddział, a poszczególne osoby. Od teraz mogli spokojnie uciec. Niebezpieczeństwo zostało unieszkodliwione.
    Pomylił się.
-Aomine!- W jednej chwili Aomine usłyszał krzyk, a sekundę później poczuł jak coś z łatwością przeszywa jego bok, a z ust delikatnie wylewa się ciekła strużka. Oddech zamarł mu w gardle, a kaszle zaczął atakować płuca. Opadł na kolana, czując jak obraz staje się nieco zamglony. Co się działo? Trafił? No tak, przecież nie Reo wystrzelił strzałę. Zapomniał o czymś tak oczywistym i na tym właśnie poległ.
   Że to niby koniec? Nie wyobrażał sobie tego. Chciał chwycić za miecz, jednak nie mógł. Ręce odmawiały mu posłuszeństwa, czuł jak cała energia opuszcza jego ciało.
   Zamrugał dwa razy, a tuż przed oczyma ukazał mu się obraz chłopaka o szarych włosach i nieobecnym wzroku, naprzeciw którego stał znajomy blondyn.
No tak, zapomniał o nim. Jak mógł zapomnieć o jednym z członków oddziału?! Nie podobało mu się tylko jedno…
-Kise! Uciekaj! Nie dasz mu rady!- Miał obawy, w dodatku ogromne. Pierwszy oddział to nie byle kto, a akurat osoba naprzeciw której stał znajomy kelner, była tego przykładem. Dobrze wiedział, że Kise nie ma z nim szans. Zginie. Zginie bez sensu…- Nie bądź głupi!- Nie mógł krzyknąć głośniej, czując jak coraz więcej czerwonej substancji wydostaje się z jego ust zniekształcając wymowę.
   Blondyn odgarnął kawałek jasnej płachty, zakrywającej jego blade ramiona. Na biodrach umocowany był pas w kolorze jasnego brązu, do którego umocowana była pokaźna pochwa.
Aomine zerknął na jego twarz. Zwykle zawstydzona, w tym momencie sprawiała wrażenie opanowanej. Oczy wypatrywały uważnie przeciwnika a szczupłe palce zaciskały się na rękojeści miecza.
   Żołnierz z zawrotną szybkością natarł na Kise, lecz ten uchylił się spokojnie w bok z zamachem wyciągając niemalże przezroczyste ostrze, które przecięło materiał munduru przeciwnika wzdłuż pleców. Nie trzeba było długo czekać, aż nasiąknie on rubinową barwą. Szare tęczówki, lustrowały blondyna, a twarz wciąż pozostawała obojętna.
  Postanowił zaatakować na nowo. Uniósł rękę do góry, jednakże chwilę potem miecz Kise wykonał szybki zamach, zanim ktokolwiek zdążył to zauważyć.
   Ręka chłopaka opadła na ziemię utrzymując przy tym bolesny okrzyk. Aomine nic nie mówił, czuł jak żołądek podchodzi mu do gardła. Spoglądał na blond piękność szerokimi oczyma. Kise, nieśmiały niemalże przepełniony anielską naturą, z pozoru bezbronny…
   Żołnierz Rakuzan zdecydował się na ostatni atak. Skierował ostrze w stronę Kise biegnąc do niego z zawrotną prędkością.
-Haha…- Na jasnej twarzy pojawił się drapieżny uśmieszek i towarzyszący ku temu cichy chichot.- Wiesz kolego, znudziłeś mi się.- Aomine poczuł na moment jak kołuje mu się w głowię. Pierwsze co zauważył to śmiejącego się blondyna, robiącego zgrabny piruet, wraz z delikatnym zamachem nadgarstka. Drugą rzeczą był obiekt znajdujący się obok niego.
   Głowa napastnika leżała teraz przed nim, a kilka metrów dalej stał on. W jego roześmianych oczach odbijał się blask księżyca. Uśmiechną się nieśmiało chichocząc jak mała dziewczynka,  i rumieniąc przy tym,  po czym założył jeden ze zsuwających się blond pasmów za ucho. Kise Ryota… Kim ty tak naprawdę jesteś?   




2 komentarze:

  1. O____O Kise, Ty złe dziecko XD Aiko teraz bardzo bardzo bardzo ciekawa jest kim ten Kisia jest ;-; noooo ;-;
    W takim momencie urwać ;-; Katzuko Ty zła kobieto ;-;
    Tekst super, opisy walki też fajne :3 I czo ten Akashi ma do Kise? ;-; To chodzi o to kim Kisia jest? ;-; Chyba tak ;-; Raczej ;-; Kurcze, Aiko i te jej życiowe dylematy ;-; XD No, no em no więc ten...Ja chcieć kolejną część *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja jestem nikczemna niczym Polsat... Będę urywać w najlepszych momentach, zmuszając Bogu ducha winnych czytelników do czekania aż łaskawie napiszę ;_;

      Usuń