Wczoraj prolog, a dziś rozdział...
Heh, kurczę postęp...xD
Co ja tam będę gadać, liczę na opinię, a w szczególności na temat fabuły... Dobrze wiedzieć jak to wygląda.
Kto nie czytał; zapraszam do prologu: P.R.O.L.O.G
Słońce powoli wychyliło się znad horyzontu, posyłając na
swoje miejsce nowy dzień.
Niby zwykłe zjawisko, ale coś równie pozornego, ma swoje
niebanalne konsekwencje.
Pałac, wioska, dziedziniec…, wszystko pogrążone w głuchej
ciszy. To również nie było niczym niezwykłym.
W królestwie takim jak Rakuzan,
obawa, strach i dyscyplina panująca w stolicy, była na porządku dziennym, w
równym stopniu, jak ukazanie się porannego słońca.
- Jednakże czy banalność i codzienność to jedno i to samo?-
Smukłe palce musnęły zimną, kamienną płytę, a różnokolorowe tęczówki wpatrywały
się pustym wzrokiem w mroczną przestrzeń.
Krwista peleryna zlewająca się z
włosami jej właściciela szurała lekko po kamiennej posadce, odbijając się
głuchym echem od przepełnionej ogromnymi kolumnami, ciemnej sali.- Banalność
nie zawszę musi wynikać z przyzwyczajenia, lecz może być źródłem osobistych
pobudek. Nie uważasz?- Spokojny, zmysłowy głos wciąż kontynuował swój monolog,
niemal z zaciekawieniem przyglądając się zagubionej twarzy rozmówcy.
- Ja…
- Och, nie musisz odpowiadać. Opinie na dany temat, z pozoru
wygłaszane są przez ludzi o poczuciu własnej indywidualności, co oznacza, że
nie będę miał ci za złe, jeśli tego nie uczynisz. Po prostu potraktuj me słowa,
jako coś, czym godzien był uraczyć cię twój król.
- Wedle tego, co rozkażesz.- Urzędnik ukłonił się nisko,
niosąc w ręku kilka idealnie zwiniętych arkuszy. Znajdowali się sami, w ciemnej sali tronowej w towarzystwie głuchej ciszy i panującego mroku.- Niosę ze sobą
wieści od generała drugiego oddziału armii królewskiej.
- Czyżby mój dzielny, wyższy podwładny miał dla mnie w
zanadrzu nowe terytoria?- Melodyjny głos rozciągnął się wzdłuż budynku, a blada
dłoń czulę gładziła oparcie kamiennego tronu.
-Właściwie to tak, Mój Panie. Armia Rakuzan po ostatnim
podbiciu terytorium Yosen, zdążyła już częściowo zająć wschodnią część Seirin,
jednak z tego, co mówi generał Eikichi Nebuya, całkowite przejęcie ziem to
tylko kwestia czasu. Ich siły zbrojne słabną, a my mamy znaczna przewagę liczebną.
Król Kuroko jest niemal bezradny, w stosunku do potęgi mocarstwa waszej
wysokości.
- Miło mi to słyszeć, aczkolwiek było to bardziej, niż
przewidywalne. Widzisz, niektóre rzeczy doczekają się swojego spełnienia, bez
względu na opór osób trzecich. Jednakże prawidłowy obrót spraw niezmiernie mnie
raduje. Niepowodzenie wiążę się z błędem, a błąd ze słabością. Nikt z większymi
aspiracjami nie jest w stanie dopuścić do popełnienia błędu, a nawet, jeśli to
zrobi, ilustruje to tylko niską wagę jego postanowień. Dlatego ja nigdy nie
przegrywam.
- Mój Panie?
- Tak?
- Jest coś jeszcze…
- Mów śmiało, co cię trapi.- Chłopak odwrócił się lekko w
stronę sługi.
- Otóż chodzi o Kuroko Tetsuye. Generał prosi o
potwierdzenie dalszych czynności w stosunku do niego. Czy stosowne wraz z
podbojem będzie jego zgładzenie?
Król uśmiechnął się lekko, nadal spacerując spokojnie wzdłuż sali,
po czym wyznał wprost do klęczącego urzędnika:
-Nie. W końcu ciężko jest w pełni delektować się zdobyczą,
gdy nie widzi się reakcji jej byłego właściciela. Władca królestwa Gakuen,
uciekł, a o jego obecnym statusie trudno cokolwiek powiedzieć, Kajio już od
jakiegoś czasu cierpiało na bezkrólewie, a obecny władca, podbitego niedawno Yosen
znajduje się w lochach. Naszym priorytetem jest schwytanie królów i zajęcie
terenów. Zapamiętaj to sobie bardzo dobrze, bo błąd jest też oznaką niewiedzy.
Nie chce chyba czuć się przeze mnie niedoinformowany, prawda urzędniku?
- Nie,…Ale, czym jest bezkrólewie Kajio?
- Kajio posiadało swojego króla, choć nie był on nikomu do
końca znany, jednak z pewnych nieznanych względów zniknął, jednak nie można
wykluczyć również opcji, że został zgładzony. Ja zaś po pewnym czasie,
dowiadując się o tym, że państwo osłabło, postanowiłem wyruszyć na podbój i
dzięki temu łatwo zdobyliśmy ziemię. Dalsze ataki na inne królestwa były tylko
kwestią czasu, i w ten sposób pod naporem niezwyciężonego dotąd wojsk Rakuzan
padło również Gakuen i Yosen.
- Cieszę się, że zaspokoiła wasza wysokość moją ciekawość.-
Urzędnik skłonił się ponownie, zwijając podłużny dokument.
***
- Przekaż straży nadwornej, że egzekucja odbędzie się o
zmroku.
- A-ale przecież odbyła się wczoraj…- Jeden z rycerzy przystanął
na moment lustrując postać urzędnika.
- To decyzja króla.
Rakuzan nie bez powodu było bezlitosne. Publiczne egzekucje
były tu na porządku dziennym, a ich przyczyny często bywały z bardzo błahych
powodów, nad czym zwykle sprawował pieczę Akashi. Stolica i podrzędne wioski
były niemal całkowicie sterroryzowane przez niesprawiedliwość, obłudę i okrucieństwo,
jednak nikt nie miał na to wpływu. Absolutyzm postrzegany przez pewnego
ambitnego młodzieńca panował nad dobrem prostych mieszczan i wieśniaków, a tych,
co śmieli się mu sprzeciwić skracał o głowy i możliwość walki o dobro swoje, i
dzieci.
Wszystko po to, by pokazać tym najniższym, ich bezradność.
***
Ponowne dudnienie roznosiło się echem w ciemnym korytarzu,
prowadzącym do ozłoconej sali.
Dumna, wyprostowana postać, bezszelestnie przekroczyła jej
próg, jak zwykle kierując kroki w stronę ogromnego zwierciadła, oprawionego w
ozdobną ramę na przeciwległej ścianie.
Akashi zjawiał się tu często, czasami nawet bywał tu cały
swój wolny czas, ingerując w wypowiedziane przez wyrocznie słowa. Nie to, że
bał się o swój wpływ, wiedział, że nikt nie jest w stanie go pokonać, przez co
czuł się niemal niedotykalny przez wszelkiego rodzaju niepowodzenie i
nieszczęścia. „Po trupach do celu” Jego droga była niemalże całkowicie nimi
wyścielona, a wraz z nią wzrastała piramida sukcesu, której szczyt nie ubłagalnie
piął się w górę, co rusz, gdy podejmowane były nowe reformy, a pewność siebie
władcy pozostawała niezachwiana. To tylko motywowało do dalszych działań, bez
względu na konsekwencję, a z poglądem na wynik.
Dla niego życie było grą, otoczenie planszą, a ludzie
bezwartościowymi pionkami, których głównym celem jest poprowadzenie go do
zwycięstwa, bądź, co gorsza zawadzanie ku drodze do niemu.
Król stanął naprzeciw zwierciadła, wciąż darząc swe odbicie
władczym uśmiechem. Zawsze czuł się pewny swojego położenia.
-Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w tym
okrutnym świecie?- Słowa wypowiadane były powoli, tak jakby sam ich nadawca
starał się wchłonąć ich treść, choć pewność siebie wciąż go nie opuszczała.
Tafla szkła zawirowała lekko, następnie po ogromnej sali
rozniósł się gęsty cień.
Czarne obłoki, wywodzące z lustra, zaczęły powoli
zarysowywać kształt sylwetki.
Akashi spod przymrużonych powiek obserwował stojącą przed
nim zjawę.
Na pierwszy rzut oka przypominać mogła kosiarza; ubrana była
w długą, ciągnącą się po ziemi, postrzępioną szatę z głębokim kapturem; na
posadce widoczne były rozlane czarne smugi; a w kościstej dłoni trzymane było
przez nią małe lusterko. Twarz upiora wypełniały kłęby czarnego dymu, przez co
dostrzeżenie jej było niemożliwe.
- Wzywałeś mnie mój
Panie.- Chrypy głos wywodzący się spod kaptura, mroził krew w żyłach, jednak na
Akashim nie robiło to najmniejszego wrażenia.
- Zadałem ci pytanie zjawo.
Postać kiwnęła lekko głową, podnosząc trzymane w
dłoni małe lustereczko.
Chwilę potem obróciła się ona ku młodemu władcy;
- Nie, tyś nie jest najpiękniejszy na świecie.- Zachichotała
przeciągle, równie ochrypłym śmiechem.
Na twarzy czerwono włosego wystąpiło coś, z pozoru
przypominające szok, w końcu nigdy nie spodziewał się, że takie coś, mogło się
kiedykolwiek wydarzyć. Nie wiedział, co powiedzieć, ani jak odpowiednio
zareagować, a nawet jego własna świadomość nie chciała przyjąć tego do
wiadomości. A co jeśli wyrocznia kłamie? Nie, przecież zjawa była mu posłuszna,
zawsze mówiła prawdę i nie mogła go okłamać, nawet jeśli chciała.
-Nie wieże ci…- Wysyczał cicho, a uczucie zdziwienia
powoli maskowane było uczuciem złości.- Że niby kto? Podbiłem znaczną część
terenów, jestem władcą, mam wszystko!
Duch jakby nic, rozśmieszył się jeszcze bardziej, co nie
umknęło uwadze Akashiego:
-Nie wiem, co cię tak śmieszy…- Chłopak powoli czuł, że
traci grunt pod nogami, w końcu już dawno nie odczuł czegoś takiego jak
zagrożenie, przez co stało się to całkowicie obce, a zarazem straszne. Nie mógł
wyobrazić sobie, że jest na świcie ktoś, kto może się z nim równać.
-Ambitny to ty mój panie jesteś, ale głupi…- Zjawa wciąż
chichotała ochryple.- Jak wiesz, pytanie dotyczy piękna. Coś takiego jak wpływ,
władza i panowanie są również brane pod uwagę. Lecz przecież nie tu jest pies
pogrzebany….
- Pragniesz mi za tym powiedzieć, że osoba, która jest ode
mnie lepsza, wcale nie przewyższa mnie w kategorii władzy, a w kategorii urody?
-Mniej więcej… Samą urodą przewyższyć nie mogła. Skoro
lustro wskazało akurat ją, oznacza to, że może stać się lepsza od ciebie, Mój
Panie, pod kątem władzy, ale w najbliższej przyszłości.
- Więc lustro w pewnym sensie przewiduje także coś, co ma
prawo się zdarzyć.- Przez umysł Akashiego nigdy wcześniej nie przeszłaby nawet
myśl, że jego władza mogłaby być obalona. Niepokój. W tej
chwili jego umysł pełen był ciemnych myśli, które w pewien sposób zaczęły okazywać
się w postaci strachu.
- Kto to jest…?
- Na pewno chcesz znać odpowiedź? Wiesz przecież, Mój Panie,
że co dzień możesz raczyć mnie jednym pytaniem… Jeśli jednak masz ich więcej,
za każde z nich winien mi jesteś zapłatę w postaci kilku małych zagubionych
duszyczek…
-Rozkazuje ci mówić! Zapłacę ci te przeklęte dusze!
Upiór zaśmiał się ponownie, sięgając po lusterko;
- Twym wrogiem Mój Panie, jest młodzieniec twegoo wieku,
wysoki o cerze jasnej jak śnieg, oczach złotych niczym wschód słońca, i włosach
koloru miodu. Serce jego jest czyste jak łza a sumienie pełne troski i
bezgranicznej miłości. Królu…- Zjawa wybuchła gromkim śmiechem- Twoje dni na
tronie mogą stać się policzone…
Akashi przez chwilę stał nieruchomo, wiedział już, co musi
zrobić.
-Jak ma na imię?- Odezwał się niemal szeptem.
-Kise Ryota.
-Kimkolwiek jest, odnajdę go i własnoręcznie zabije.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz