Ajajaj....Niby krótkie ale nie wyrobiłam się z korektą...
Wstawiłabym wczoraj, no ale...
;-;
Białowłosy z przerażeniem poczuł jak jego policzek zaczyna
znacznie piec, a wraz z tym po skórze spływa ciekła substancja. Podniósł wzrok,
widząc jak odziana cała na czarno postać celuje w niego ostrzem miecza, a spod
jej kaptura jarzą się błyszczące iskry.
- Puść go, albo obiecuje ci, że nikt nie zdoła pozszywać
twojej poharatanej mordy.
Oczy wszystkich zgromadzonych skierowały się w to samo
miejsce, dając następstwo głuchej ciszy. Nikt z obecnych nie miał odwagi by
przeszkodzić im w ich małej konfrontacji.
Ciemnoskóry łowca syknął cicho, trzymając broń na wysokości
gardła chłopaka. Tamten jednak uśmiechnął się lekko, jakby dając innym do
zrozumienia, że nie żałuje tego co zrobił, ani nie obawia się konsekwencji.
- Cudzoziemiec, a kto by pomyślał, że taki skory do robienia
sobie problemów.- Machnął lekceważąco dłonią, oblizując koniuszek palca.
Otoczka ludzi siedząca obok niego zawtórowała cichym chichotem, aczkolwiek
żadne z nich nie czuło się równie śmiało. W międzyczasie po karczmie chodziły
ciche plotki i towarzyszące temu zdumione twarze.
- Mówiłem coś!
- No już! Spokojnie…- Speszył się lekko, wciąż jednak nie
puszczając trzymanego kelnera. Jego jasna twarz przybrała odcień lekkiej
purpury, a w oczach zaczęły szklić się łzy. Aomine spostrzegł także, że siła
która coraz mocniej przygniatała go do stołu, wcale nie zmalała, a wręcz
przeciwnie, wokół nadgarstków tworzyły się delikatne obrzęki. Mimo wszystko nie
odzywał się, patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem, jakby ból który wprawiał
go w odrętwienie był czymś, z czym zdążył się pogodzić.- Zawsze możemy się
jakoś dogadać, prawda? Ja go zostawię a ty mi zapłacisz. Pomyślny układ, nie
uważasz? O ile się nie mylę po twoim wizerunku, uchodzisz za osobę o nieco
większym budżecie niż przeciętny mieszczanin, o wieśniakach nie wspominając. Ja
będę zadowolony, blondas i ty z resztą też, w dodatku sam wiesz jak teraz
trudno o jakiekolwiek cywilizowane życie, oczywiście nie twierdzę że tego
właśnie oczekuje, ale…
- Oj zamknij się wreszcie… - Ostrzę zgrabnym ruchem przecięło
powietrze rozcinając materiał koszuli między łopatkami napastnika, który po
chwili zaczął przybierać szkarłatny kolor. Chłopak wydarł z siebie głośne
syknięcie, opadając na kolana. Cisza panująca w budynku przybrała na sile, a
chichoty umilkły niemal całkowicie, z przerażeniem spoglądając na postać
odzianą w skórzany płaszcz.- Cholera… Świat jest pełen gnojków twojego pokroju,
ale ty wyjątkowo mocno mnie wkurwiłeś…- Lekko kpiący znudzony ton odbijał się
teraz echem od ścian, dołączając do tego pogardliwy warkot rannego.
- Zabije cię ty skur…
- Może innym razem.
Afera nie trwała długo, zarówno jedna jak i druga strona
miała dość poniżenia jak i zbędnych aktów. Białowłosy chłopak, którego kosmyki
były w tej chwili lepkie od potu, a po policzku odznaczał się rozmazany ślad po
wypływającej krwi, podniósł się niezgrabnie z podłogi.
Krzywy i zarówno
odrażający uśmiech zdobiącą jego twarz od samego początku nie znikał, a wręcz
przyprawiał o coś w rodzaju nienawiści i determinacji.
On jak i jego obstawa nie pobyli długo, od razu po tym
opuścili karczmę pozostawiając po sobie ślady sporu i zaciekawionych gości. W
okolicy plotki rozchodziły się natychmiastowo, każdy bezceremonialny akt
prowokacji, wypadek, bójka i pobyty ważnych ludzi, bądź tych którzy za nich uchodzili,
rozwiewały się w każdą stronę, docierając nawet pod czujne oko stolicy. Nie
wszystkie bywały istotne, lecz bywały również ścisłe informację, za które sam
król gotowy był poświęcić własny oddział, byleby tylko poznać ich tajemnice.
Mogły być to informację o położeniu grup mających na celu
spisek przeciw koronie, które wbrew pozorom solidnie się rozwijały, jednakże
ataki i wszelkie akty wciąż pozostawały w sferze fantazji. Rakuzan było zbyt
mocne, nawet dla tych najlepiej zorganizowanych.
-Hej, dasz radę?- Dłoń ubrana w kruczo czarne, skórzane
rękawicę śmiało sięgnęła w kierunku blondyna. Jego złote oczy zlustrowały
łowcę, jednak po tym co dla niego zrobił, nie był w stanie tak po prostu nie
być w stanie mu zaufać. Po raz pierwszy od bardzo dawna ktoś stanął w jego
obronie nie żądając nic w zamian, ani tak naprawdę go nie znając.
Mężczyzna był od niego wyższy, ale i masywniejszy. Mrok
panujący w pomieszczeniu i naciągnięty kaptur nie pozwalały mu, aby dokładnie
przyjrzeć się jego twarzy. Mimo to światło rzucane przez świecę odkrywało
nieznacznie męski zarys i ciemne oczy. Głos był mocny i niemal hipnotyzujący,
wprawiając w odrętwienie i podziw.
- Taa….Poradzę sobie…- Odetchnął siląc się na lekki uśmiech. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nic wielkiego nie pozostało z jego koszuli,
ukazując przy tym delikatny rumieniec.
- Powinno się robić coś z takimi jak on... Masz chwilę na
rozmowę z wybawcą?- Wskazał ręką na stół stojący w samym kącie. Miejsce
sprawiało wrażenie cichego, odizolowanego od reszty sali, a panujący wokół
niego półmrok tylko to potwierdzał.- Chciałbym wiedzieć co to za typ. Poza tym wiesz…-
Obejrzał się przez ramię na żołnierzy, pijących w najlepsze.
Zapewne gdyby w tej chwili wyszedł, żaden z nich nawet by się nie zorientował. Można by i było próbować, lecz w końcu sam zgodził się na to szaleństwo z własnej woli. Nie miał co wymyślać, powinien odpocząć i umilić sobie jakoś w międzyczasie czekanie, aż oddział wytrzeźwieje na tyle, że dadzą radę wznowić poszukiwania.- Czuje się trochę jak pilnowane dziecko. Pozwól zatem że skorzystam z chwilowej nieuwagi rodziców.- Podrapał się po karku odwracając wzrok powrotem do złotookiego rozmówcy.
Zapewne gdyby w tej chwili wyszedł, żaden z nich nawet by się nie zorientował. Można by i było próbować, lecz w końcu sam zgodził się na to szaleństwo z własnej woli. Nie miał co wymyślać, powinien odpocząć i umilić sobie jakoś w międzyczasie czekanie, aż oddział wytrzeźwieje na tyle, że dadzą radę wznowić poszukiwania.- Czuje się trochę jak pilnowane dziecko. Pozwól zatem że skorzystam z chwilowej nieuwagi rodziców.- Podrapał się po karku odwracając wzrok powrotem do złotookiego rozmówcy.
-A pijani rodzice nie podchodzą czasem pod patologię?- Na
bladej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a w oczach zaiskrzyło coś na
kształt iskierek. Mimo, że jeszcze niedawno szkliły się w nich łzy, teraz
emanował czymś w rodzaju sympatii.
Aomine zastanawiał się, czy tak gwałtowna zmiana nastawienia jest w ogóle realna, jednak w tym momencie nie miał zamiaru oceniać realności chłopaka, a jedyną rzeczą na jakiej mu zależało, była rozmowa.
Aomine zastanawiał się, czy tak gwałtowna zmiana nastawienia jest w ogóle realna, jednak w tym momencie nie miał zamiaru oceniać realności chłopaka, a jedyną rzeczą na jakiej mu zależało, była rozmowa.
Cicho podeszli do wskazanego miejsca. Na szczęście po tym
jak członek dość niebezpiecznej grupki opuścił budynek, goście wrócili do
dawnych czynności, po części sprawiając wrażenie obojętnych. Nikt już nie
błądził za nimi ciekawskimi spojrzeniami, lecz dla własnego bezpieczeństwa i
komfortu Aomine wolał zachować lekki azyl.
- Jak masz na imię?- Rzucił odsuwając oparcie krzesła.
- Kise…Kise Ryota.- Odparł lekko speszony. Właśnie w tej
chwili miał również zapytać się o imię swego rozmówcy, jednak ten wyraźnie go
wyprzedził:
- Wybacz, ale mogę zdradzać swojej tożsamości. Nie jestem nikim
niebezpiecznym, szczególnie w tych okolicznościach. Mam pewne usterki w samej
stolicy, więc wolałbym pozostać niezauważalny, przynajmniej dla władz.
- Rozumiem…. Nie ma problemu…
- Nie za zimno ci przypadkiem? Wszystko rozumiem, też nie
lubię ubierać się jak baba na bazarze, ale mimo wszystko chodzenie bez
czegokolwiek jakoś specjalnie nie służy.- Na twarzy Kise pojawił się lekki
rumieniec. Mimo wszystko liczył na to, że mężczyzna w kapturze nie będzie
wypominał mu czegoś takiego. Najwyraźniej życie bywa bardziej zaskakujące niż
mu się wydawało.- Poczekaj moment.- Zgrabnym ruchem zaczął odpinać skórzane
sprzączki i paski wierzchniego nakrycia. Płaszcz sięgał do kolan, lekko
wyprofilowany w talii i rozszerzany u dołu, wykonany był z czarnej skóry,
jednak miał w sobie połysk, profesjonalny krój wzmocniony metalowymi uchwytami
i łańcuszkami.
Tego typu ubiór był niespotykany. Nikt nawet nie wysilał się by pomyśleć skąd nabył go sam właściciel.
Tego typu ubiór był niespotykany. Nikt nawet nie wysilał się by pomyśleć skąd nabył go sam właściciel.
Podał go chłopakowi, a ten z wielką dozą
nieśmiałości nakrył go na ramiona.
Kaptur zniknął. Teraz siedział przed nim chłopak o mocno
zarysowanych rysach twarzy o których równie dobrze mógłby marzyć dorosły
mężczyzna, jego krótkie, granatowe włosy idealnie współgrały z ciemną karnacją,
a iskrzące oczy bacznie wypatrywały jego własnych.
Nosił na sobie luźną, czarną koszulę z lekko rozpiętym
kołnierzykiem i podwiniętymi rękawami, na jego biodrach osadzony był pas w
kolorze kasztanowego brązu, przez który przełożone były liczne pochwy i
umiejscowienia na miecz bądź nóż.
Na obu udach także widniała mała uprząż, do której umocowane
były pojedyncze ostrza.
Kise lekko speszony odwrócił wzrok od chodzącego arsenału.
Teraz jedynie siedział lekko zgarbiony, cały czas zastanawiając się kim tak
naprawdę jest mężczyzna z którym rozmawia i dlaczego aż tak bardzo mu ufa. Nie
mógł nazwać tego lekkomyślnością, lecz było w nim coś co w pewnym sensie go
zauroczyło. Pozostawał też fakt, że stanął w jego obronie, a przecież nawet się nie znali. Wiedział jedno, mianowicie że
musi go poznać.
- Czemu cię zaczepił?
- Nie pierwszy, ani nie ostatni raz. To Haizaki, znany w
okolicy jako tutejszy zbir. Zwykle nie rusza się bez obstawy i rzadko kto
zwraca uwagę na jego wyczyny.
- Co masz na myśli z tymi wyczynami?
- Przychodzi tu, bądź też do innych knajp i sklepów niedaleko
miasteczka. Dalej sam widziałeś co się dzieje. Robi wokół siebie szum, jednakże
nic poza tym.
- Królewskie psy rzadko pozwalają na coś takiego. Nie mogę
uwierzyć, że nikt nie zwraca uwagi na to małe ścierwo.
- Prawo go nie dotyka, zawszę udaje mu się umknąć i w jakiś
sposób uniknąć kary.
- Skurwiel.- Aomine syknął do siebie pochylając się lekko na
oparciu krzesła. Chłopak siedzący przed nim wydawał się być w pewien sposób
pociągający. Nie chodziło tu tylko o jego urodę, która już na początku zrobiła
na nim ogromne wrażenie. Było w nim coś, co w pewien sposób był w stanie
dostrzec niemal przez pryzmat.Nie wiedział jednak, że właśnie tu zaczyna się jego historia.
Super *^* Suodko XD Kise z rumieńcem na policzku <3 kocham go takiego *-* XD
OdpowiedzUsuńI jak Aomine go obronił *^* Megaaa *^* Chyba zaczynam lubić AoKise....*obraca głowę*
To dobrze czy źle? XD