Dziękuje mojej miłej przyjaciółce, która zważywszy na moje wielkie OTP prosiła mnie, abym to napisała. Ja naprawdę jestem w niebo wzięta xD
Odgarnąłem leżące na biurku dokumenty. W tym dniu praca i
obowiązki nie dawały mi całkowicie spokoju, przez co pod koniec zupełnie
brakuje siły i czasu na cokolwiek innego.
Może powinienem odpocząć? Nie…zagłada ludzkości nie poczeka,
aż łaskawie, ja Erwin Smith wyjadę na słoneczne Bahamy pławiąc się w pełnym
luksusie, po czym wrócę całkowicie odnowiony i gotowy do pracy. Aż chciało mi
się śmiać.
Leniwie skrzywiłem się w fotelu, pokładając się na blat biurka.
- Za co…
- Dowódco!- Drzwi mojego gabinetu trzasnęły się z hukiem, a
ja mało nie dostając zawału i wylewu w jednym spadłem z krzesła lądując
centralnie pod biurkiem.
- Dowódco Erwin…- Podpułkownik podbiegła do mnie przerażona.
- Hanji…- Spiorunowałem ją ostrzegawczo wzrokiem, widząc jak próbuje
powstrzymać śmiech. Co za kobieta...- Możesz mi z łaski swojej wyjaśnić to
wielkie wejście?
- Bo…chodzi o to…- Kiwnęła się lekko, widocznie
zdenerwowana.- Znaczy się…
- Wysłowisz się?- Irytująca w każdym calu.
- Jaka kara spotyka niekompetentnych żołnierzy?- Wyjąkała, nerwowo pocierając dłonie,
Zamyśliłem się na chwilę, co ona chrzani?!
- Co zrobiliście?- W ciągu kilku minut wyparował ze mnie
ostatek sił, który tak zaparcie próbowałem zachować. Jeszcze trochę i naprawdę
wezmę sobie urlop. O! Levi mnie zastąpi! Właśnie tak…Jedyna na tyle kompetentna
i odpowiedzialna osoba. Plan wymyślony, teraz tylko wystarczy go zrealizować.
- Pamiętasz może ten alkohol w komórce? W końcu dziś
sylwester.- Szlag, zapomniałem. Moje postanowienie noworoczne? Załatwię sobie
kalendarz.- Chodzi o to, że mój oddział postanowił nieco uczcić nadchodzący
rok.
- Wszystko w porządku, dopóki nie widzę wymiocin i upitych w
trupa żołnierzy.- Westchnąłem prosząc niebiosa o należytą łaskę.
- Nie, nie…Chodzi o to, że…- Drzwi ponownie huknęły z
impetem, na co z powrotem uderzyłem w biurko. Tym razem leżąc pod nim. Co za
urozmaicenie.
- Do-dowó…dowódco…Chciałem cię poinformować …że się
skoń-skończyło…- Popatrzyłem się oszołomiony przed siebie, wciąż pokładając się
na podłodze. We framudze drzwi stał doszczętnie piany kapral. W ręku dzierżył
pustą butelkę po trunku, a sam ledwo trzymał się na nogach, kiwając głową we
wszystkie strony.
- Chodzi o to, że Rivaille za bardzo sobie pozwolił.
- O czym….o czym ty mówisz Hanji?! Ja czuję się wyśmienicie.-
Zachwiał się, kierując się w naszą stronę. Oczywiście slalomem, w efekcie
lądując na pobliski kredens.- A tak w ogóle…Masz…bar-bardzo ładne…włosy...
- Zauważyłem.- Spojrzałem na niego z politowaniem. Co w niego
wstąpiło?! Chyba jednak zrezygnuje z powierzenia mu posady na czas wakacji.
- Podpułkownik Hanji?- W drzwiach stanął żołnierz z oddziału
kobiety. Chociaż otworzył drzwi, a nie trzasnął i chwała mu za to.-
Potrzebujemy pani.
- Tak, oczywiście! Erwin, zostawiam cię z naszym pijaczyną.-
Wskazała ruchem dłoni na chłopaka, bełkotającego pod nosem niezrozumiałe i
całkowicie nieskładne zdania.
- Tak, nie ma sprawy.- Kobieta wyszła, posyłając mi
przepraszający uśmiech. Jakby miało to w czymś pomóc.
Wstałem z podłogi, siadając niepewnie w fotelu. Co mam z nim
teraz zrobić? Najprościej chyba byłby zaprowadzić go do łóżka.
- Wiesz…masz bardzo ładne…oczy…- PODSZEDŁ w moją stronę,
zaplatając mi ręce na szyj. Popatrzyłem na niego z politowaniem zastanawiając
się czy uwierzy mi, gdy powiem mu, co wyprawiał, jak już wytrzeźwieje.
- Chodź już do łóżka i daj spokój.
- Ła! Jakiś ty zaborczy! Nie spodziewałem się tego po tobie…
- Nie w tym sensie!- Skrzywiłem się lekko czując jego oddech
na mojej twarzy. Tsaaa…musiał stanąć na palcach.- Jesteś pijany.
- Tak sądzisz?!- Spojrzał się na mnie równie inteligentnym
spojrzeniem.- Ja już mówiłem….Ja czuje się…bardzo dobrze.
Przewróciłem teatralnie oczami, nie miałem zamiaru się z nim
droczyć.
- Erwinku!....Po co te szaleństwo?- Czy on się zaśmiał?!
Chyba go podmienili. Objąłem go w pasie, przerzucając za ramię. Niestety, ale po
dobroci nie pójdzie.
- Chodź, bo chrzanisz jak wróżka.
Przez kilka następnych chwil zmuszony byłem wysłuchiwać pijackich pojękiwań. Ku mojemu szczęści, żaden z żołnierzy nie przyłapał mnie na tym efektownym występku. Nieźle musiałbym się tłumaczyć. Gdy dotarłem do jego sypialni, postawiłem go z powrotem na ziemi.
- Wiesz...bo ja cię bardzo kocham…- Przysunął się do mnie, muskając wargami. Otworzyłem usta z zaskoczenia, na co on wsunął mi w nie swój
język. Byłem tak zaskoczony, że trudno było mi jakkolwiek zareagować.-
Bardzo…kocham…- Ziewnął przeciągle odrywając się ode mnie.- To…dobranoc…-
Kiwnął się rzucając na stojące obok łóżko.
Widząc, że pijaczyna z ostatniego zdarzenia smacznie śpi,
opuściłem jego sypialnie, ciekaw, co będzie jutro.
Następnego ranka wchodząc do stołówki spostrzegłem
siedzącego przy stole kaprala. Jego stan niemal mnie rozbawił. Załamany,
widocznie nic nie pamiętając, oparł głowę na dłoni, wpatrując się w stojącą
naprzeciwko filiżankę kawy.
- Kac?- Zaśmiałem się wesoło.
- Zamknij się..
- Tak w ogóle…Zobacz, co mi wczoraj zrobiłeś.- Odwinąłem
nieco kołnierz wskazując na średniej wielkości malinkę.- Jestem twoim
przełożonym, na przyszły raz miej to na uwadze.
Zaśmiałem się pod nosem, łapiąc tępy wyraz ciemnowłosego,
który już nic nie mówiąc, upił duży łyk kawy, pocierając zbolałą głowę. W sumie
było warto.
Proszę napisz do tego kontynuacje bądź jeszcze coś z Levim i Erwinem. Uwielbiam ich a to opowiadanie jest super. Takie 'luźne', komediowe i bardzo przyjemne w czytaniu. Po prostu cudne :)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że się podoba ;D
UsuńPisałam na mega spontanie, bardzo okazyjnie z resztą...
W sumie jakaś krótka komedia by się przydała :3
Napiszę coś jeszcze, na pewno ^^
Opowiadanko wyszło bosko! Naprawdę :D Nie przepadam za paringiem Ervin x Levi, ale to cudeńko całkowicie zmieniło moje nastawienie do tego ;) Życzę dużo weny i czasu! =^.^=
OdpowiedzUsuńArigato *-* Wiesz, w sumie ja też nie byłam co do tego pozytywnie nastawiona, ale z biegiem czasu stwierdzam, że jest w porządku :3 Awwww wena się przyda xD
Usuń