sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział.4 Chowanego z diabłem

 - Proszę usiąść.- Takao usiadł na tyłach radiowozu, nie do końca zdając sobie sprawę, co się dzieje. 
  Starszy policjant siedzący na przedzie wpatrywał się skupionym wzrokiem w stertę papierów, co chwila tylko pomrukując coś niezrozumiałego pod nosem.
- Przepraszam…- Chłopak widząc, że żaden z nich nie specjalnie zwraca na niego uwagę postanowił się odezwać.
- Tak?- Młodszy z policjantów spoczął obok niego na siedzeniu, w skupieniu trzymając w ręku coś, dziwnie przypominającego alkomat.
- Co się tak właściwie stało?
  Stróże prawa popatrzyli się po sobie, nieco zażenowani, widocznie wiedzieli coś, o czym ja z kolej nie miałem pojęcia.
- Proszę o okazanie dokumentów.
- Ja...Nie mam przy sobie...- Szatyn wydukał zdezorientowany.
- Godność?
- Takao Kazunari ...Ale nadal nie rozumiem, co się dzieje!- Takao spojrzał niemal błagalnie na Akermana.
- Co robiłeś między 12.00, a 02.00?
Co miał powiedzieć? Że błąkał się po lesie grając w chowanego. Przecież w życiu mu nie uwierzą i nie daj Boże pomyślą, że coś zrobił.
- Jesteś podejrzany o napad na stację benzynową, do którego doszło między godziną 01.30,  a 02.00. Tym czasem zbadamy cię na obecność alkoholu. Pojedziesz z nami na komendę, tam zostaniesz zatrzymany w areszcie na czas wyjaśnienia sprawy i poddany badaniom na obecność narkotyków- Komendant dodał, nie otrzymując odpowiedzi.
  Takao opadł bezwładnie na fotel, tępo wbijając spojrzenie w funkcjonariusza.
Jak mogą go o to podejrzewać?! Chociaż w sumie mieli ku temu powody, ale to nie zmieniało faktu, że miał alibi.
- Grałem w tym czasie w chowanego!- Starszy spojrzał się na niego z politowaniem.- Mam alibi!
Przez chwilę w samochodzie zapadła głucha cisza, przerwał ją po chwili głos młodszego.
- Słuchamy.
- Przyjechałem tu na obóz wypoczynkowy z drużyną, jesteśmy zakwaterowani w domku letniskowym niecałe 3 km stąd. Graliśmy w chowanego w lesie, ale zboczyłem z trasy i całkiem przypadkiem zostałem podejrzany o coś, w czym nie uczestniczyłem.
- W lesie?!- Akerman wbił zdumione spojrzenie w chłopaka.- Widziałeś może małą dziewczynkę? Około 8 lat, długie blond włosy i charakterystyczna, wojskowa kurtka?
- Nie..-Takao czuł się coraz bardziej tępy. Co znowu?
- Mówiłem ci, że patrol krąży od 5 godzin.- Kierowca samochodu odłożył zalegające papiery.
- Wiem!- Policjant przeczesał opadającą na twarz grzywkę.- Zrobimy tak: Pojedziemy do wspomnianego przez ciebie zakwaterowania i sporządzimy raport, może sprawa się wyjaśni, jasne?
- Tak... 

- Kurwa!- Aomine wciąż krążył wokół tego samego pnia, co kwadrans temu.-Gdzie ten dureń?!
  Gdyby tak nagle spadł mi z nieba to nie wiem, co bym z nim zrobił...- Chłopak usiadł, załamy chowając twarz w dłoniach. Siedział w lesie, sam, całkowicie zgubiony, szukając drogi powrotnej albo niedorobionego partnera. No chyba gorzej być nie mogło.

  Podniósł głowę czując spływającą po policzku kroplę, a chwilę potem następną.
- Tylko nie to…- Błaganie nic nie dało, bo chwilę potem spadł deszcz.- Za co?!
- Aominecchi?- Zaraz, czy ja słyszę ten piskliwy jazgot? Nie może być…
Podnosząc głowę skrzyżował się ze spojrzeniem blondyna.
- Ty…!
- Aominecchi?!- Kise nie zdążył uskoczyć, w jednej chwili poczuł jak czyjeś dłonie zaciskają się na jego koszuli, a jedna z nich podnosi się do góry, celując w prosto w twarz. Zamknął oczy szykując się na uderzenie. Nic.
- Starczy, Aomine…- Midorima złapał rękę chłopaka nim ten zdążył zadać cios.- Bijąc go nic nie zrobisz.
  Kise powoli wyswobodził się z uścisku, przecierając lekko zaczerwienione oczy.
- Ehhh…To nie moja wina! Nie ja skazałem nas na porażkę! Przegrywamy tylko dlatego, że kapitan pielucha postanowił iść w ustronne krzaczki!
- Posłuchaj chwilę. Skorzystałem z krótkofalówki, Momoi i Kiyoshi zostali złapani jako pierwsi przez Akashiego, Kuroko i Kagami skończyli grę przez Murasakibare, ja i Takao jesteśmy rozdzieleni i śmiem wątpić, że zaliczą nam zadanie. Tym czasem zostają Hyuuga i Riko, ale mogą nie podejrzewać ,że mapa jest fałszywa i zapewne błąkają się po lesie. Macie przewagę i jeżeli dobrze to wykorzystacie możecie wygrać, więc wątpię w uzasadnienie twojej złości, Aomine.
- Czemu nam to mówisz?
- Ponieważ mi nie zależy.- Zielonowłosy przeszył ich beztroskim spojrzeniem poprawiając okulary.
- Aominecchi! Chodź!- Kise pociągnął go za rękę.
- Niech ci będzie, ale tylko spróbujesz wyjść w krzaki! Wtedy Midorima cię nie uratuje!


- To miłe, że ktoś mnie odwiedził.- Staruszka podeszła do Hyuugi, na co chłopak wzdrygnął się ostrzegawczo.- Przystojny z ciebie kawaler, a pannę, jaką masz?- Zaśmiała się ochryple przeczesując go po włosach.
  Riko mimo strachu nie mogła powstrzymać śmiechu, zakrywając się nerwowo wierzchem dłoni. Hyuuga zlustrował ją ostrzegawczym spojrzeniem.
- O! Panienka, tak?!
- Nie...ale ja...- Dziewczyna nerwowo próbowała wymigać się z niekomfortowej sytuacji. Ona i on…nie! Dlaczego ta starucha tak pomyślała?! Prędzej Momoi przestanie biegać za Tetsu.
- Oh…Ja wiem, co to znaczy drogie dzieci. Kiedyś też byłam zakochana. Miał na imię Elrond, spotkałam go w tym lesie. Przyjeżdżał codziennie łowić ryby w jeziorze niedaleko stąd. 
Bardzo się kochaliśmy, mieszkaliśmy tu w chatce, lecz pewnego dnia, przyprowadził inną. Nie mogłam tego znieść i skrzywdziłam go równie mocno jak on mnie, jednak od tamtej pory staram się prowadzić normalne życie, na uboczu od ludzi.- W kuchni słychać było odgłos gotującej się wody.- Przepraszam na moment, zrobię coś ciepłego do picia.
- Hyuuga, zmywamy się!- Dziewczyna podbiegła zdenerwowana, gdy tylko staruszka odeszła na bezpieczną odległość.
- O! Panienka zmądrzała?- Posłał jej złośliwy uśmiech.
- Nie o to chodzi! Patrz tam!- Twarz Riko momentalnie zbladła, wskazując obiekt za oknem.
- Boże…-Chłopak wyjrzał, równie czując jak ciśnienie uderza mu do głowy. Będą musieli uciec stąd jak najszybciej.


-Skoro jestem tu, zostało mi iść kilometr na północ i kilometr na wschód…-Midorima w głowie kalkulował trasę, nie przejmując się już wygraną, teraz głównie chodziło mu o powrót, choć raczej nie był to problem, jeżeli znało się drogę. 

  Spacer samemu nie był przyjemną rzeczą, nawet, jeśli jego towarzyszem był Takao czy Kise.
 Oboje głośni i nieznośni, ale lepsze to niż ta przytłaczająca cisza.

  Chłopak zatrzymał się gwałtownie słysząc cichy szelest w krzakach. Zapewne Akashi zdążył się zorientować gdzie jest, uciekać? Nie, to bez sensu, i tak odpadł.
-Nie masz się co chować Akashi i tak już odpadłem.- Midorima odsunął gałęzie krzewu, przyświecając miejsce latarką.- Hę?!- W jednej chwili zawartość w jego dłoni upadła z trzaskiem na ziemie.

-Przepraszam…To twoje, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz