sobota, 21 lutego 2015

YogixGareki Kłamcy są cudowni


Lovki, kiski i takie tam :D 
Pierwszy w historii mojego życiorysu One Shot z Yogim i Garekim, więc proszę mnie nie bić x___X 
Uroczy są, nieprawdaż? ^^ 

Dedyk dla Karoliny (Karoliny wiedzą co w życiu dobre xD)  

   Słońce już dawno schowało się za horyzontem, pogrążając świat w mroku. 
Codzienne zjawisko, choć i tak będące początkiem następnego. 
W końcu wiadomo, że po nocy, nastaje nowy dzień.
  Wpatrywałem się w okno. 
Nie byłem w stanie zrobić nic konstruktywnego, tylko siedzieć i patrzeć w pieprzone okno…
Tak, właśnie w okno…
  Nie moja wina, że znowu to zrobił! Przez chwilę myślałem, że mnie lubi, a tu niespodzianka.
Ponownym zawód, na sobie, na nim i na wszystkim.
- Yogi…
- Nie.
- Yogi…- Niech se woła, a proszę bardzo. Próbuj, próbuj, nie ma bata… Nie dam się!
- …
- Yogi, do cholery!
-  …
- Nosz kurwa! Nie wyprowadzaj mnie z równowagi!
- Fajnie…- Burknąłem odwrócony plecami.
- Właśnie nie za bardzo! Jak można obrazić się bez powodu ja się do cholery pytam?! 
- Normalnie…
- Chyba nienormalnie…
- Nienormalny to ty jesteś.- Nie musiałem się odwracać. Jego wina. Cierp.
   Wśród ciszy, pochłaniającej pokój, słyszałem jak kieruje się dobitnie w moją stronę.
I co? W sumie, to wyprowadziłem go z równowagi… Zły Gareki to agresywny Gareki…
Agresywny Gareki, to pobity Yogi…
Żem się załatwił…
- Powiesz mi, za co się tak obrażasz?
   Nie chciałem mu odpowiadać, nie daj boże tylko pogorszę sprawę.
 Nie wiedziałem, co lepsze, dostać baty za powiedzenie prawdy czy za milczenie.
 Oba bolesne.
Przez chwilę miedzy nami panowała głucha cisza, a mimo to obaj czuliśmy się niekomfortowo.
- Zlituj się! Jeżeli myślisz, że gapiąc się w to okno, cokolwiek osiągniesz, to chyba cię zaskoczę.- Ciemnowłosy przysiadł tuż obok, a jego tęczówki niebezpiecznie przebijały mnie na wylot. Nie ucieknę mu…- Powiesz w końcu? Nie jestem przyzwyczajony jak milczysz, a co gorsza nie śmiejesz się jak dureń…
- To było niegrzeczne!- Czy on chciał powiedzieć, że lubi mój śmiech? To byłoby aż nad piękne, ale co tam… On mnie nawet nie lubi. 
  Sądzę raczej że próbował pogrążyć mnie jeszcze bardziej.
- Mniejsza z tym.- Westchnął przeczesując niezdarne kosmyki.- Skoro nie chcesz mi powiedzieć to nie, nie będę się prosić.  
- Bo… Gareki?- Miał rację, jeżeli teraz tego nie powiem, to wcale nie polepszę naszej sytuacji.
Powoli odwróciłem się w jego stronę, zgryzając nerwowo wargi.
- Nie lubisz mnie?- Spuściłem wzrok na podłogę, mimo wszystko zadowolony, że udało mi się to w końcu wykrztusić.  
- Skąd to pytanie?
- Tak po prostu. Ostatnio jesteś dla mnie taki oschły, ignorujesz mnie, a jak już masz coś do powiedzenia to kończy się na rękoczynie.- Zatrzymałem się na moment, łapiąc jego zdumione spojrzenie.- Wiem, że uważasz mnie za upierdliwego, na pewno mnie nie lubisz!
- Heh?- Rozdziawiłem usta, dostrzegając jak jego twarz, po moim jakżeby dramatycznym monologu, pokrywa się błagalnym uśmiechem. Nie dobrze…
- Yogi?
- …
- Czasami twoja głupota, przewyższa samego ciebie.
  Z powrotem odwróciłem się w stronę okna, chcąc uniknąć jego twarzy.
 Nie było mi to w tej chwili do szczęścia potrzebne. Do szczęścia tym bardziej…
- Yogi…
- Nie gadam z tobą! Nie przekupisz mnie! Będzie jak ostatnio, znowu ci uwierzę i znowu będzie to samo! Nabijasz się ze mnie…
- Oj, weź się już przymknij!- Poczułem jak coś mocno ściska moje ramie. Odchyliłem się spanikowany lądując na czymś twardym, a jednocześnie ciepłym.
 Oddech nagle zamarł.
Poczułem jak język Garekiego wsuwa się do moich ust, a powieki opadają delikatnie.
  Nie chciałem go odtrącić, ale bałem się. 
Bałem się, że to kolejne złudzenie, jego kolejna sztuczka, by mnie zmanipulować, tak jak przedtem. Uwierzę mu, że mnie lubi, i co? Znowu się przejadę… Cofnąłem to, tak szybko jak mogłem. 
 Smukłe dłonie przeplatały się żarliwie między moimi kosmykami, wznosząc jęk rozkoszy. 
Twarz po chwili przybrała odcień mocnej czerwieni. 
  Oddech gwałtownie przyśpieszył. Nie mogłem zapanować nad swoim ciałem.
  Odwzajemniłem namiętny pocałunek, ponownie splatając nasze usta w jedność.
  Chłopak przygarnął mnie do siebie, okazując więcej niż bym sobie zamarzył.
Tak, stanowczo moja wyobraźnia poległa już jakiś czas temu…
Uwolnił mnie z uścisku, pozostawiając po sobie ten sam ślad.
- Nie lubię cię, Yogi…Kocham Cię… Po prostu nie jestem dobry w okazywaniu uczuć…
 Moje usta rozszerzyły się w promiennym uśmiechu, a sam cmoknąłem go triumfalnie w usta.
   Nie mógł kłamać w ten sposób, a jeżeli tak… To kłamcy są cudowni.



2 komentarze:

  1. Naprawdę fajny fic :D. Szkoda, że taki krótki, bo naprawdę mam ochotę na poczytanie czegoś z tym pairingiem ;_;. Ale ogólnie super napisane. Yogi taki nie swój, ale przynajmniej tym udało mu się coś osiągnąć. Mam nadzieje, że będziesz pisała więcej z Karnevala. Wiem, jednak że twój blog opiera się bardziej na KNB, zatem życzę weny na wszystko co ci do głowy wpadnie xD.
    Pozdrawiam, Shadow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie :D
      Cieszę się, że się podobało.
      Z Karnevala nie zrezygnuje, więc spokojnie ;)
      Jak tylko będzie wena, napiszę jeszcze raz, choć może coś dłuższego :3
      Pozdrowionka!

      Usuń